Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Wyznania i zeznania

Okazuje się, że polityk może być szczery, a nawet prawdomówny. Na przykład pani premier Ewa Kopacz, przedstawiając proponowany skład nowego gabinetu, odważnie i otwarcie oświadczyła: „Jestem kobietą”, i w trakcie wystąpienia kilkakrotnie do tego wracała, co zrobiło wielkie wrażenie na komentatorach. Na ogół jednak, aby usłyszeć, co naprawdę polityk myśli, trzeba stworzyć mu specjalne warunki wypowiadania się. Ale czego się nie robi, by poznać prawdę? Przy czym nie musimy się ograniczać do popularnej (przyznajmy jednak, wciąż dość skutecznej) techniki, czyli zestawu: alkohol plus dyktafon. Daje ona wprawdzie szansę usłyszenia z ust polityka wyraziście i z pełnym przekonaniem wypowiedzianej najkrótszej recenzji ogólnego stanu kraju („Ch…, d… i kamieni kupa”), ale jest pracochłonna, ryzykowna i nielegalna.

Zdarza się także, że prawdę wyjawiają politycy, którzy wypowiadają się w mediach, ale tylko wtedy, gdy nie zauważą, że dziennikarz nie wyłączył mikrofonu. „Ciemny lud to kupi” jest w tej dziedzinie klasykiem, dzięki któremu Jacek Kurski przeszedł do historii i miejmy nadzieję, że na razie nie wróci. Niemniej ta metoda jest również nieelegancka i jej szersze zastosowanie wydaje się bardzo trudne.

Znacznie większy potencjał tkwi w metodzie trzeciej. Chodzi o oficjalne zaprzysiężenie polityka. Oczywiście nie mamy tu na myśli przysięgi parlamentarzysty, składanej każdorazowo przy konstytuowaniu się nowego Sejmu po wyborach. Nie ma w niej przecież ani słowa o mówieniu prawdy. Natomiast polityk w roli świadka po wygłoszeniu tekstu: „świadomy znaczenia moich słów i odpowiedzialności przed prawem przyrzekam uroczyście, że będę mówił szczerą prawdę, niczego nie ukrywając z tego, co jest mi wiadome”, staje się interesującym źródłem informacji.

Polityka 39.2014 (2977) z dnia 23.09.2014; Felietony; s. 106
Reklama