Do aresztu trafiło właśnie całe kierownictwo potężnego, drugiego co do wielkości, SKOK Wołomin z zarzutami współudziału w przydzieleniu co najmniej 200 pożyczek podstawionym osobom. Byli wśród nich bezrobotni, bezdomni, a pożyczki dostawali kilkumilionowe (POLITYKA 43). A za wszystkim stać ma Piotr P. Ten sam, którego w innej sprawie oskarżono właśnie o uczestnictwo w wyłudzeniu 116 mln zł z banku PKO BP i – w jeszcze innej – zlecenie pobicia wiceszefa Komisji Nadzoru Finansowego.
Blondyn, wysokie czoło, dobre druciane oprawki okularów. Elegant. Rocznik 1963. Syn właściciela warsztatu budowlanego i położnej, z 9-letnim doświadczeniem w WSI. Do niedawna otwierał wystawy z brzozami biało-czerwonymi, finansowane przez SKOK. Uczestniczył w produkcji filmów, np. jak „Bitwa Warszawska” czy „Sierpniowe Niebo – 63 dni chwały”. W 2012 r. formalnie odwołano go z rady nadzorczej SKOK Wołomin – ale fizycznie można go było spotkać w banku. Ludzie myśleli, że jest dyrektorem. Jednego dnia brylował w smokingu w foyer Teatru Narodowego, witany z honorami na premierze filmu o Powstaniu Warszawskim, a innego w obskurnej knajpie w Wołominie, niedaleko siedziby SKOK Wołomin, spotykał się z miejscową bandyterką. Nim w kwietniu tego roku trafił do aresztu w sprawie wyłudzeń, zdążył jeszcze zlecić pobicie wiceszefa Komisji Nadzoru Finansowego, zajmującego się bezpośrednio kasami SKOK. Tak to przynajmniej wygląda zdaniem prokuratury. Właśnie postawiono mu kolejne zarzuty. Dziś wszędzie towarzyszą mu policjanci z Biura Operacji Antyterrorystycznych. Jest traktowany jako aresztant niebezpieczny.