W tej kampanii przed wyborami samorządowymi bardzo inspirujący okazał się Tallin. Ta 400-tysięczna stolica Estonii w ubiegłym roku wprowadziła bezpłatną komunikację miejską dla zameldowanych mieszkańców. Jakże atrakcyjny politycznie pomysł!
W samym Tallinie oceny eksperymentu są niejednoznaczne. Liczba pasażerów minimalnie wzrosła. Większość pasażerów oczywiście cieszy się z „wolnej jazdy”, choć niektórzy narzekają na bezdomnych, również korzystających ochoczo z komunikacji miejskiej. Po likwidacji opłat dla mieszkańców ruch samochodowy w centrum Tallina zmalał, ale tylko o kilka procent. Rewolucji nie było, bo już wcześniej ceny biletów w estońskiej stolicy władze utrzymywały na niskim poziomie, a wiele osób miało prawo do bezpłatnych przejazdów. Budżet miasta finansował komunikację w ponad 70 proc., a wpływy z biletów pokrywały mniej niż 30 proc. kosztów. Obserwując zmiany komunikacyjne w estońskiej stolicy, eksperci zauważyli, że wzrosła przede wszystkim popularność krótkich przejazdów, które wcześniej tallińczycy zastępowali spacerem. Akurat taki skutek bezpłatnego transportu trudno uznać za korzystny, szczególnie dla stanu zdrowia.
Jednak przykład Tallina ochoczo podchwyciła część polskich polityków. Niektórzy postanowili nawet podobne rozwiązania wprowadzić u siebie: od kilku miesięcy za darmo można jeździć kilkoma liniami autobusowymi w Żorach i Lubinie oraz jedną w Gostyniu. Co ciekawe, ten przywilej dotyczy wszystkich, a nie tylko zameldowanych mieszkańców. W Nysie darmowe przejazdy mają kierowcy samochodów pod warunkiem, że wezmą ze sobą ważne dokumenty pojazdu do autobusu. Podwarszawskie Ząbki i Legionowo wprowadziły rozwiązanie pośrednie. Uruchomiły darmowe autobusy dowożące do stacji kolejowych, jednak reszta linii przejeżdżających przez te miasta, a obsługiwanych przez stołeczny Zarząd Transportu Miejskiego, jest już normalnie płatna.