Wszystko trwało 3 minuty: od 02.25 do 02.28. 26 kwietnia 2009 r. Zginęły dwie dziewczyny i dwóch chłopców. Ocaleli gimnazjaliści Daniel i Wiktor, którzy uskoczyli do rowu, i 18-letni Adam, który chwilę wcześniej wysiadł z opla. Podczas pogrzebów ksiądz podkreślał, że w odróżnieniu od zabitych oni dostali dar życia. Przez najbliższe lata powinni zrobić wszystko, żeby go nie zmarnować.
Adam został w Dyniskach. W pewnym sensie wciąż to robi: wysiada z samochodu, zostawia kluczyk w stacyjce i pijanego, śpiącego Tomka na miejscu pasażera. Robi kilka kroków w stronę wsi. Jest ciemno, ale słyszy śmiech i widzi zarys postaci, które nagle stają się wyraźne w świetle reflektorów. Potem jest podmuch mijającego go samochodu, huk i cisza – więc biegnie. Potyka się o kawałki plastiku, buty. Świeci komórką. Widzi ciała, przypominające przekręcone przodem do tyłu manekiny. A potem – jak mówi – jest bezmoc.
Tyle lat, ludzie przeszli na czas przeszły, a on stoi w tamtym miejscu. A jeśli biegnie w przyszłość, to zastanawia się, czy tamci zostaliby we wsi czy, podobnie jak inni, wyjechaliby robić na czarno na budowach w Niemczech albo szklarniach w Holandii. A może udałoby im się zdobyć robotę w kraju? Wtedy mogliby spotykać się w przepełnionym busie do Tomaszowa Lubelskiego, gadać o podwyżkach cen papierosów, najniższej krajowej, którą zapewnia jedyny w okolicy zakład pracy, i wymieniać się informacjami, gdzie można dorobić na przebieraniu grochu. 30 groszy za kilogram, dziennie można przerzucić sto kilo, wychodzi 30 zł.