Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Wychowanka

Podopieczna siostry Bernadetty

Marta codziennie rano wkłada czarny uniform (na plecach logo „Szkoła Policyjna”). Na nogach – z ciągle podkurczonym dużym palcem – glany. Marta codziennie rano wkłada czarny uniform (na plecach logo „Szkoła Policyjna”). Na nogach – z ciągle podkurczonym dużym palcem – glany. Rafał Klimkiewicz / Reporter
Jak Marta od boromeuszek, pięć lat kąpana za grzechy w zimnej wodzie, rzuciła rękawicę dorosłym.
Surowy budynek miał kształt litery C. Pierwszy tydzień widywali się z Przemkiem tylko w wychodzących na siebie oknach.Maciej Jarzębiński/Forum Surowy budynek miał kształt litery C. Pierwszy tydzień widywali się z Przemkiem tylko w wychodzących na siebie oknach.

Na parkowej ławce w Psarach Śląskich siedzi Marta, lat 18. Przyprowadziła do parku młodsze sieroty, niech wybiegają się, jest przecież sobota. Ławkę obok ojciec targa synkiem, zasmarkanym od szlochu. Marta bardzo tego pana przeprasza, ale przemocą nic nie załatwi. On każe się gówniarze nie wtrącać, jeśli nie chce mieć do czynienia z jego bicepsem. Marta znów grzecznie przeprasza, ale te groźby są karalne. Poza tym widzi u dzieciaka siniaki. Tato odpluwa flegmę, łapie za miniaturową rączkę, a synek przebiera stopami prawie w powietrzu. Każde miasto ma takie ławki w parku. I mieszkania takie jak Marty w zapyziałych bezrobotnych kamienicach. Wie, o czym mówi. Oto Marta.

1.

Sama tego nie pamięta, ale z resztek zdjęć – których ojciec nie wrzucił do pieca, gdy już nie było czym palić – patrzy na Martę rodzina akuratna, z 25-letnim stażem na kopalni (mama robiąca w ślusarce, tato górnik dołowy). Z niespalonych resztek: w plastikowej wanience na środku dużego pokoju pieni się starsza siostra; na łące wózeczek ze starszym bratem, do którego nachyla się mama z wargami złożonymi w grymas czułości. Spłonęły w piecu sfotografowane wczasy, z własnym samochodem w tle. Ale wtedy jeszcze Marty nie było na świecie.

Zdjęć ze sobą samą i rękoma matki w spienionej wanience nigdy nie zrobiono, gdyż urodziła się feralnie za czasów Buzka. Nastały w kopalniach pierwsze restrukturyzacje, a mamie i tacie – już zużytym życiowo w górnictwie – zrekompensowano brak dalszych widoków solidną odprawą w gotówce. Melanż dużych pieniędzy z wolnym czasem spowodował, że wódka weszła w rodzinę.

Babcia, niemogąca na to patrzeć, wzięła do siebie trójkę starszych dzieci.

Polityka 13.2015 (3002) z dnia 24.03.2015; Społeczeństwo; s. 35
Oryginalny tytuł tekstu: "Wychowanka"
Reklama