W Zielonej Górze jest jednoosobowa Rada Miejska. Pada mętne wyjaśnienie, że to chwilowe rozwiązanie spowodowane przyłączeniem do miasta nowej gminy. Ale nie w tym rzecz. W pustej sali obrad siedzi ta rada w osobie przewodniczącego z dziwną miną i zarządza głosowanie. Ewidentnie podpuszcza go rozchichotany reporter telewizyjnego serwisu informacyjnego.
Jeden z tabloidów proponuje „świetną zabawę” – ubierzmy Annę Grodzką na kampanię prezydencką. W ogóle kampania dostarcza niezliczonych powodów do zabawy. Grodzkiej wręczono maszynkę do golenia. Korwin-Mikke wysiada ze swego samolotu na jakimś polu, kamery dorwały go w komicznym zestawieniu pilotka plus muszka; co gada – nieistotne. Duda otworzył kram z cenami w euro. Bronkobusa zbombardowano jajami. „Jaja w kraju niewyjęte” – jak śpiewał Jacek Kaczmarski w „Świadectwie” , gorzko-sarkastycznym songu, opisującym stan wojenny.
Ton „niewyjętych jaj” króluje dziś w opowieści o polityce, jaką serwują Polakom główne serwisy informacyjne w telewizji i internecie, sztaby wyborcze oraz sami politycy. Jaja albo afera – te dwa kryteria decydują o przedostaniu się wiadomości na czołówki; można odnieść wrażenie, że w tych dwóch stylach przedstawiany jest obraz polskiej demokracji. Obraz żałosnego, pokracznego, tragikomicznego, momentami obrzydliwego widowiska.
Według badaczy społecznych to media kształtują dziś „podstawową mapę poznawczą jednostki”. Analiza nieprzerwanej lawiny informacji jest – powiadają – zbyt kosztowna poznawczo. Więc z psychologicznej oszczędności człowiek poddaje się sugerowanym emocjom i gotowym ocenom. Prof. Iwona Jakubowska-Branicka z UW przekonuje, że medialna opowieść o rzeczywistości, która zawsze jest zarazem jej interpretacją, wpływa potężnie nie tylko na to, co ludzie myślą o rzeczywistości – w ogromnej mierze kształtuje rzeczywistość.