Polowania można było organizować na czyimś terenie nie tylko nie pytając właściciela o zgodę, ale nawet go o tym nie informując. Trybunał Konstytucyjny uznał, że narusza to prawo własności. Obecne przepisy stracą moc w styczniu 2016 r., dlatego konieczna jest nowelizacja prawa łowieckiego. Myśliwi mają świadomość, że jeśli właściciele wielkoobszarowych posiadłości zyskają możliwość wyrażania sprzeciwu wobec polowań, może to poważnie zakłócić uprawianie myślistwa. Dlatego lobbują, by nowe przepisy maksymalnie to skomplikowały; praktycznie rzecz biorąc, uniemożliwiły. Jak na razie skutecznie.
Projekt rządowy, jaki trafił już do komisji sejmowej, idzie wbrew nie tylko duchowi, ale i literze wyroku Trybunału. Po pierwsze, uznano, że wyłączeniu mogą podlegać tylko tereny zabudowane. Po drugie, właściciel musi na nich przebywać stale lub czasowo. Po trzecie – i jest to prawdziwe legislacyjne kuriozum – właściciel może wystąpić do sądu z wnioskiem o ustanowienie zakazu polowania na swoim terenie, uzasadniając to przekonaniami religijnymi lub wyznawanymi zasadami moralnymi. Przy czym musi wykazać rzeczywiste związki z wyznawaną doktryną oraz wskazać w wyznawanej religii zasady uznające za niedopuszczalne polowanie na zwierzęta.
Na konsultacje społeczne wyznaczono termin siedmiodniowy i to w okresie świątecznym. Mimo to do Ministerstwa Środowiska wpłynęło ponad 20 pism z uwagami. Oprotestowano zapis, według którego właściciel terenu niezabudowanego nie może sprzeciwić się polowaniom, jako sprzeczny z konstytucyjną zasadą równości; własność to własność, bez względu na to, czy jest zabudowana czy nie. Zwracano uwagę, że zmuszanie obywatela do ujawniania swoich przekonań religijnych także narusza konstytucję. Obie uwagi odrzucono.