Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Polish Joke

Idea powołania międzynarodowej komisji do zbadania katastrofy smoleńskiej to „Polish joke”, chybiony strzał w wojnie polsko-polskiej. Wyobraźmy sobie, że takie szacowne grono międzynarodowe (o skład którego toczyłaby się oddzielna wojna) przez kilka lat pracuje w Hadze albo w innej Lozannie. Co pewien czas komisja wysyłałaby w świat kolejne komunikaty „szkalujące” dobre imię naszego kraju: polski premier odmawia samolotu polskiemu prezydentowi, Polacy sami nie wiedzą, czy lot był wojskowy czy cywilny, czy wizyta prezydenta była oficjalna czy prywatna? Szkolenie pilotów w Polsce jest beznadziejne. Tylko Polacy mogli zgromadzić dowódców wszystkich rodzajów broni, polityków, duchownych, kandydatów na prezydenta i inne znakomitości na pokładzie jednego statku powietrznego.

Polacy niczego się nie nauczyli z katastrofy w Mierosławcu. Wystartowali z półgodzinnym opóźnieniem, mając napięte terminy uroczystości w Rosji. Polscy piloci z prezydentem na pokładzie wystartowali mimo trudnych warunków pogodowych. Lecieli, nie mając jasności, gdzie wylądują z prezydentem, lotniska zapasowe nie były im znane i sprawdzone. Polacy są bez wyobraźni: nigdzie, poza Smoleńskiem, nie były przygotowane dla prezydenta samochody, ochrona, dojazd na uroczystości w Katyniu. Polscy piloci, kiedyś znani z bitwy o Anglię, dziś latają bez uprawnień, a nawet fałszują dokumenty. W samolocie prezydenckim tylko jeden członek załogi miał uprawnienia. Pilot polskiego samolotu zszedł poniżej wysokości, na której wolno mu pilotować samolot we mgle. Tłok w kabinie pilotów polskiego samolotu. Dowódca polskich sił powietrznych za plecami pilotów. Dyrektor polskiego protokołu negocjuje z załogą.

Polityka 16.2015 (3005) z dnia 14.04.2015; Felietony; s. 102
Reklama