Ksiądz Janusz Steć, dyrektor Caritasu Archidiecezji Gdańskiej, w pierwszym odruchu poczuł – szczerze, po ludzku – lekką zazdrość. Bo właściwie dlaczego to nie on wpadł na ten pomysł? Wpadł papież Franciszek: w lutym 2015 r. otwarto salon fryzjerski dla bezdomnych na placu św. Piotra w Watykanie. Nie pozostało więc księdzu dyrektorowi nic innego, jak zabrać się za kontynuację papieskiego dzieła w polskim, trójmiejskim rewirze i już na tegoroczną Wielkanoc, pierwszy i na razie jedyny w Polsce salon fryzjerski dla bezdomnych otwarto w Sopocie.
Baza już istniała: działająca od 11 lat łaźnia, przebieralnia z ubraniami z darów, jadłodajnia wydająca dziennie 300 porcji zupy z drugim daniem (plus chleb do woli). Było też jedno wolne pomieszczenie, w sam raz na fryzjera. Bardzo szybko rozniosła się wieść wśród caritasowych klientów – stałych, trójmiejskich oraz wędrownych, którzy są, potem nagle znikają, wracają i tak w kółko. Trzy razy w tygodniu od 8.30 do 11. W poniedziałki – dni damskie. Wtorki i piątki – dni męskie. Ustawiają się przed wejściem w kolejce, a następnie poddają estetycznej obróbce w etapach: odrobaczanie, mycie, przebieranie, strzyżenie u fryzjera wolontariusza.
1.
Kochanieńki, ty to masz kolegów – stwierdza Danusia, opiekunka łaźni i przebieralni, unosząc ręką w gumowej rękawiczce kosmyk włosów klienta z początku kolejki.
Wystarczy, że Danusia spojrzy i już wie – ten spał pod drzewem, ten w szałasie w lesie, ten w zsypie, ten na działkach, a ten na klatce schodowej. I kieruje odpowiednio. Wszy – do Gdańska na Żaglową, na dezynfekcję. Gnijące nogi – do szpitala i zgłoszenie do MOPS. Napici – nie ma wstępu, choć jeśli poproszą, mogą dostać na wynos obiad albo kurtkę.