Telefonujemy do prof. Adama Jedynaka (nazwisko zmienione, prawdziwe stracił dwa lata temu, kiedy prokurator postawił mu pierwsze zarzuty). – Kto mówi? – pyta rozmówca głosem profesora. Kiedy słyszy, że dobija się dziennikarz, pada szybkie: – To pomyłka jakaś jest. Połączenie zostaje przerwane.
Półtora roku temu Adam Jedynak w pełnej krasie swoich tytułów (profesor doktor habilitowany, członek korespondent Polskiej Akademii Nauk) rozesłał list do koleżanek i kolegów profesorów. Pisał o fałszywych oszczerstwach (tak było w oryginale), kłamstwach i manipulacji, świadomej nagonce medialnej, publicznym linczu i wyroku wydanym na niego i jego zespół. O rękach skutych kajdankami i złamanych podczas zatrzymania dwóch żebrach. Potem okazało się, że kajdanek faktycznie użyto, ale żeber nikt profesorowi nie złamał.
Według prokuratora Marcina Kucharskiego z Prokuratury Okręgowej w Legnicy to prof. Jedynak z Politechniki Wrocławskiej w latach 2005–13 w sposób nieprawidłowy rozdysponowywał pieniądze uzyskane z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego na finansowanie sześciu projektów badawczych, czyli tzw. granty. Stał na czele zespołu naukowców, który wyłudził od resortu prawie 1,8 mln zł.
Prof. Adam Jedynak był kierownikiem Zakładu Sztucznej Inteligencji. W folderze dla studentów napisano, że zakład skupia osoby zainteresowane szeroko rozumianymi zagadnieniami sztucznej inteligencji. Według prokuratora pod kierunkiem profesora zagadnienia były rozumiane nadzwyczaj szeroko.
Dr Nożyk idzie na ostro
Sprawa powinna mieć inny początek. Gdyby doniesienie do prokuratury złożyły władze Politechniki Wrocławskiej (PWr), byłoby czyściej. W 2012 r. młody naukowiec z tytułem doktorskim Jędrzej Nożyk (dane zmienione) w piśmie do prorektora PWr ujawnił, że był zastraszany przez prof.