Grzywienka, wystąpionko, nakazik
Grzywienka, wystąpionko, nakazik. PIP ma w Polsce pod górkę
Juliusz Ćwieluch: – Fajny ma pan zawód?
Zbigniew Sagański: – Kiedyś nie narzekałem.
A teraz?
Narzekają to małe dzieci. Ja staram się patrzeć obiektywnie na to, co się dzieje nie tylko z moją pracą, ale również z pracą innych. A dzieje się źle. Mamy kryzys.
Bezrobocie spada. Może wkrótce będzie jednocyfrowe.
I bardzo dobrze. Tylko, jakim kosztem to osiągnęliśmy? Polacy pracują rekordowo długo. I na coraz bardziej niekorzystnych warunkach. Z badań wynika, że niezbyt lubią swoją pracę, narzekają na atmosferę i złe traktowanie.
Lubimy sobie ponarzekać.
Mamy coraz więcej powodów. Nasz Kodeks pracy uchodzi za bardzo restrykcyjny. Co z tego, skoro dotyczy już tylko wybranych grup społecznych? Głównie sektora budżetowego, dużych przedsiębiorstw państwowych i firm, które stosunkowo długo działają na rynku. Setki tysięcy ludzi wyrzucone zostały poza nawias prawa pracy. Funkcjonujemy w pewnej fikcji prawnej. Niestety, spory w tym udział ma również Państwowa Inspekcja Pracy, która moim zdaniem po prostu straciła kontakt z rzeczywistością.
Albo pan chce wylecieć z pracy, albo zostać szefem tej instytucji.
Zdaję sobie sprawę, że w Polsce panuje model uległości i zamiatania problemów pod dywan, tyle że to nie jest mój model. Związek zawodowy, który reprezentuję, wszedł właśnie w spór zbiorowy z okręgowym inspektorem pracy w Warszawie.
Czyli u was jest jak wszędzie. Zakłada się związki, żeby nie wyrzucali z pracy?
Można powiedzieć, że u nas jest jak wszędzie. Tyle że to my mamy stać na straży jakości pracy i praw pracownika. A nie stoimy albo coraz częściej udajemy, że stoimy. Inspekcja Pracy jest zbiurokratyzowana do bólu.