Udało mi się dotrzeć do Zdzisława B. – pierwszego Polaka, który podczas przypadkowych spotkań w ciągu zaledwie dwóch tygodni miał okazję szczerze rozmawiać o swoich problemach i bolączkach z podróżującą po kraju obecną premier, a także z przyszłą premier oraz liderami największych partii politycznych. – To były bardzo trudne, ale pożyteczne rozmowy – przyznaje Zdzisław B., który po tym wyczynie z miejsca stał się gwiazdą w mediach.
Jak twierdzi, początkowo do rozmów podchodził bez entuzjazmu, dlatego na widok zbliżających się polityków na wszelki wypadek przechodził na drugą stronę ulicy albo krył się po bramach, klatkach schodowych i pojemnikach na śmieci. Szybko jednak był przywoływany do porządku przez panów, którym z uszu wystawały jakieś kable i którzy za każdym razem, gdy go łapali, przypominali, że politycy nie po to jechali kawał drogi do jego miejscowości, żeby on teraz nie dzielił się z nimi problemami i bolączkami, których mu na pewno nie brakuje.
W tej sytuacji Zdzisław B. dzielił się, i musi powiedzieć, że politycy byli jego problemami bardzo poruszeni i oburzeni, a także szczerze zdziwieni, że takie problemy można w ogóle mieć. Obecna premier upomniała go, że na przyszłość te problemy powinien sygnalizować z kilkuletnim wyprzedzeniem, aby rząd mógł próbować jakoś im zaradzić. A przyszła premier zapewniła, że gdyby przez ostatnie lata rządziła ona, a nie obecna premier, to do jego problemów w ogóle by nie doszło, i obiecała, że gdy wkrótce obejmie władzę, pierwszą rzeczą, którą zrobi, będzie szybkie rozwiązanie wszystkich problemów w kraju.