Lokatorzy
Dzisiejsza idylla linii otwockiej to grodzone apartamentowce z betonu i szkła – z dala od tych samych trzewi lewiatana, a jednocześnie na tyle blisko, żeby można było powiedzieć, że się mieszka w Warszawie. Czasem bezszelestnie otworzy się brama i jak w kapsule czasu przemknie lokator w klimatyzowanym samochodzie – do pracy, z dziećmi do szkoły albo do hipermarketu. Auto minie parę świdermajerów chylących się do ziemi i parę odpacykowanych jak do trumny, przeskoczy przez zabetonowany plac centralny, który był wymuskanym ogrodem przy uzdrowiskowej promenadzie, i znajdzie się na zatłoczonej prostej do Warszawy. Następnie lokator wykona drogę powrotną, zniknie za bramą swojego getta i pójdzie spać.
Wiktor Lach, dziennikarz, społeczny opiekun zabytków powiatu otwockiego, pasjonat historii miasteczek linii otwockiej, dzieli lokalnych ludzi na mieszkańców i lokatorów. Lokatorzy to ci bez wyczucia tożsamości miejsca – niezorientowani w tutejszej historii i legendzie, a nawet niezainteresowani zorientowaniem. Mieszkańcy to ci, którym zależy na dziedzictwie i harmonii otoczenia, w tym na zabytkowych świdermajerach. Między mieszkańcami i lokatorami są napięcia głównie na temat wartości działek pod zabudowę – pierwsi są metrykalni i nostalgiczni, drudzy napływowi i merkantylni.
Pożary
W kwietniu 2015 r. do rodziny mieszkającej w świdermajerze przy ulicy Szkolnej w Otwocku przyjechał w odwiedziny krewny z innego miasta. Nagle w ciszy godziny drugiej w nocy jego auto zapaliło się z nieznanych powodów i świdermajer spłonął. Zostały smutne i piękne fotografie z przebiegu pożaru – stoi w płomieniach rzeźbiona weranda pierwszego piętra, od razu widać, że nic się nie da uratować. Pięć rodzin, wśród nich wielodzietne, zostało bez mieszkań.