Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Kolorowanie biało-czerwonego

Jak sobie radzą w polskich szkołach dzieci imigrantów

Uczniowie z klas „multikulti” warszawskiego 20. Społecznego Gimnazjum. Pochodzą z Afganistanu, Armenii, Białorusi, Chin, Czeczenii, Somalii, Tybetu, Ukrainy i Wietnamu. Uczniowie z klas „multikulti” warszawskiego 20. Społecznego Gimnazjum. Pochodzą z Afganistanu, Armenii, Białorusi, Chin, Czeczenii, Somalii, Tybetu, Ukrainy i Wietnamu. Aga Viburno
Rozmowa z Krystyną Starczewską, pedagogiem, założycielką 20. Społecznego Gimnazjum w Warszawie, o imigranckich dzieciach w polskich szkołach oraz o tym, jak skutecznie godzić inne kultury z własną.
Krystyna Starczewska:  Raz w miesiącu przygotowujemy spotkania, na których prezentowane są tradycje krajów, z których przybyli uchodźcy i imigranci.Agata Viburno Krystyna Starczewska: Raz w miesiącu przygotowujemy spotkania, na których prezentowane są tradycje krajów, z których przybyli uchodźcy i imigranci.

Ewa Winnicka: – Nie bała się pani przyjmować dzieci uchodźców?
Krystyna Starczewska: – Nie widzę powodu, żeby się bać. Przyjmujemy do szkoły uchodźców od lat 90., odkąd zaczęła się pierwsza wojna czeczeńska i z Czeczenii zaczęli uciekać umęczeni mieszkańcy. Na początku to było kilka osób z ośrodka dla uchodźców. Dziś na 350 uczniów mamy około 70 uchodźców i imigrantów z około 16 krajów. Jeden z naszych uczniów wpadł na pomysł, by w hallu rozwiesić flagi krajów, z których pochodzą jego zagraniczni koledzy. Flagi wiszą i robią wrażenie.

Jakie są opowieści tych uczniów?
Bardzo różne. Niektóre dzieci przyjeżdżają z rodzicami, niektóre dojeżdżają z ośrodków dla uchodźców, niektóre są z rodzin, które już pracują i stają na własnych nogach. Ale są też takie, które dotarły do Polski zupełnie same. Przyjęliśmy dwie dziewczynki, które odebrano handlarzom żywym towarem. Były przerażone i wycofane, po roku odzyskały spokój i zaczęły nawet się uśmiechać. Są ofiary konfliktu na Ukrainie, które straciły tam swoje rodziny. Niektóre dzieci są wciąż w ciężkiej traumie, wymagają pomocy psychologicznej.

Skąd pomysł, żeby przyjmować uchodźców?
Założyliśmy I Społeczne LO w 1989 r. z myślą, żeby służyło uczniom i było otwarte na różnorodność. Zależało nam też, by nasza szkoła nie zamieniła się w miejsce wyłącznie dla zamożnych dzieci z rodzin inteligenckich. Jeszcze zanim zaczęli do nas uczęszczać uczniowie obcokrajowcy, zaczęliśmy przyjmować dzieci z domu dziecka. One też potrzebują szczególnego wsparcia, ponieważ najczęściej nie miały wcześniej doświadczenia miłości i akceptacji. Często żyją w przekonaniu, że nic z nich nie będzie. Są bierne. Tylko indywidualna praca z każdym z nich daje efekty.

Polityka 46.2015 (3035) z dnia 08.11.2015; Społeczeństwo; s. 26
Oryginalny tytuł tekstu: "Kolorowanie biało-czerwonego"
Reklama