Dzienniki Mieczysława F. Rakowskiego stanowią niezwykłe świadectwo minionej epoki. Autor spisywał spostrzeżenia, wrażenia, rozmowy przez kilka epok politycznych, od tzw. małej stabilizacji Gomułki, przez dekadę Gierka, burzliwe lata osiemdziesiąte, aż do pierwszych miesięcy rządów solidarnościowych. Trudno znaleźć dzieło porównywalne – diariusz polityka o tym stopniu szczegółowości i szczerości prowadzony przez tak wiele lat.
Rozpoczynając swój dziennik Rakowski był blisko centrum władzy, ale jeszcze nie w jej wąskim kręgu. Był pracownikiem KC PZPR i niedawno został naczelnym redaktorem „Polityki”, tygodnika, który miał się przeciwstawiać pomysłom zbyt głębokich zmian istniejącego systemu, ale zarazem miał podtrzymywać kontakt ze zwolennikami niedawno przeżywanego Października. Nastąpiła wtedy erupcja nadziei na odzyskanie suwerenności, racjonalizację gospodarki, pogodzenie komunizmu z ideami wolności. Czy były to nadzieje realne, to rzecz inna. W 1956 r. organizowały jednak wyobraźnię setek tysięcy ludzi, w tym wielu – jak o sobie mówili – młodych komunistów. W 1958 r. było już wiadomo, że czas takich nadziei minął i tych, którzy uparcie nie chcieli się ich wyrzec, nazywano rewizjonistami. A rewizjonizm był czymś w rodzaju herezji w dawnych wiekach. „Polityka” miała się rewizjonizmowi przeciwstawiać, ale w taki sposób, by podtrzymać kontakt myślowy z tymi, którzy herezjom ulegali. Jej zespół szybko zdominowali młodzi przeważnie dziennikarze, którzy świetnie pamiętali 1956 r. i ślady owego rewizjonizmu w nich pozostawały.