Pierwszy raz myśl o własnej śmiertelności pojawiła się u niej w Egipcie. Turkusowa woda, kolorowe rybki, piękna rafa. Pływała w masce blisko brzegu. I nagle woda zrobiła się czarna. Kora nie zorientowała się, kiedy morze zabrało ją głębiej. Do rafy wciąż było zaledwie kilka metrów, ale nie mogła już dopłynąć. Fale waliły o skały, a ona z każdą falą była coraz dalej. Walczyła zaciekle i coraz bardziej słabła. Próba wezwania pomocy skończyła się haustem słonej wody. Wyciągnęli ją znajomi, którzy przypadkowo wrócili na plażę. Miała wtedy 50 lat. Dziś ma 65 i od dwóch i pół choruje na nowotwór jajnika.
Marnie i niesprawiedliwie
W ciągu tych ostatnich lat fraza: „widzisz, jednak jesteś śmiertelna”, wracała do niej wielokrotnie. Kiedy po raz pierwszy pogotowie wiozło ją do szpitala w Zamościu, a ratownicy medyczni mówili, że to już agonia. To był skręt jelit, spowodowany rozsianym nowotworem, przerzutami do otrzewnej. Potem w innych szpitalach, kiedy miała kolejne operacje.
Kiedy po drugim zabiegu i kolejnych cyklach chemioterapii zapomniano ją wpisać na listę pacjentów do specjalnego 6-miesięcznego programu, była bliska załamania. Producent innowacyjnego leku, nierefundowanego w Polsce, oferował go za darmo. Mimo że spełniała wszystkie kwalifikacje, leku nie dostała.
Producenci czasem fundują leczenie kilkudziesięciu chorym, licząc, że lekarze, chorzy i rozmaite stowarzyszenia pacjentów wywrą skuteczny nacisk na ministerstwo. Ale program już się skończył, zdecydowała zatem, że za kurację zapłaci. Jednak szpital, w którym leczyła się Kora, odmówił podania jej leku, zasłaniając się ustawą i przepisami NFZ.