Ten, kto chce go spotkać o świcie, musi uzbroić się w cierpliwość. Kiedy na łąkach ściele się mgła, on jeszcze leży bez ruchu. Jest spokojny – póki brama na fermę jest zamknięta, nikt nie może mu przeszkodzić w wyczekiwaniu. Decyduje, że pora wstać, kiedy słyszy warkot traktora marki Ursus. Wtedy dopiero widać jego 1300-kilogramowe cielsko.
Tymczasem kilometr dalej budzi się Popielno – miniaturowa wieś, w której 60 lat temu rozgościła się Stacja Badawcza Polskiej Akademii Nauk. Jej podstawowym zadaniem jest hodowla zachowawcza istotnych dla polskiej przyrody gatunków. Tutaj zwierzęta są na pierwszym planie. Pani Katarzyna, zanim otworzy Muzeum Przyrodnicze, zagląda więc do pszczół. Później biegnie nakarmić i wyprowadzić na spacer młode jelenie, które – by oswoiły się z ludźmi – przez trzy pierwsze miesiące życia mieszkają w osobnej zagrodzie tuż koło jej domu. Pani Joanna oporządza koniki polskie, z których Popielno słynie na cały świat. Kilka osób asystuje krowom czerwonym polskim i czarno-białym w drodze na pastwisko. Pan Jurek jedzie już posprzątać u bobrów.
•••
– Z naturą się nie wygra – stwierdza prof. Zygmunt Giżejewski, który w latach 80. narobił się jak wół przy żubroniach, krzyżówkach podwójnych. Pierwszy stworzył je w XIX w. Leopold Walicki, ziemianin z majątku Wilanowo koło Grodna. Zależało mu na uzyskaniu silnych osobników pociągowych do prac gospodarskich. Od połowy XX w. pracowali nad nimi uczeni z Zakładu Badań Ssaków PAN w Białowieży. Celem było – podobnie jak już w latach 80. w Popielnie – poznanie ich biologii, od zachowania do chromosomów. Ale przy okazji te stworzenia miały rozwiać nadciągające nad socjalistyczną ojczyznę widmo przymusowego wegetarianizmu.