Legnica wczesną wiosną 2016 r. – w przyrodzie pobudzenie, o asfalt boisk uderzają piłki, nawołują się rozbawione grupki młodzieży w rozpiętych paltach. Miasto wygląda na zadbane i spokojne, ale to tylko fasada skrywająca mroczne realia – tu penetruje się mózgi obywateli za pomocą fal elektromagnetycznych w powietrzu. Pomyśleć, że być może właśnie w tej chwili osoba emitująca fale zdalnie wpływa na legniczan, by rozpięli palta i pograli w piłkę.
Doniesienia na temat broni elektromagnetycznej pochodzą z kompetentnego źródła. O państwowe strategie rozpoznawania i przeciwdziałania nielegalnym testom broni na polskich obywatelach spytała Antoniego Macierewicza, ministra obrony narodowej, Maria. Pytanie padło publicznie podczas konferencji „Problemy współczesnej polityki. Konflikty zbrojne i terroryzm” w toruńskiej uczelni ojca Rydzyka. Minister miał tam akurat prelekcję, sala była wypełniona. Wyciszona, siwiejąca Maria z Bydgoszczy przeczytała z kartki: jaki jest stan wiedzy w obliczu tego podstępnego i ukrytego zagrożenia?
Minister Macierewicz płynnie podjął tematykę. Okazało się, że już 15 lat temu jako poseł miał kontakt z wyborcami podającymi się za ofiary broni elektromagnetycznej. Przynajmniej 10 osób prosiło go o zbadanie zjawiska. Po bliższym przyjrzeniu wyszło na jaw, że słabość psychofizyczna większości z nich spowodowana jest czymś innym niż elektromagnetyzm. Obecnie, jak powiedział minister, robione są analizy zmierzające do zidentyfikowania miejsc pobytu obywateli narzekających na napromieniowanie elektromagnetyczne. Do tej pory najczęściej skarżyły się okolice Legnicy.
Napromieniowani
Legnica zachowuje złudny spokój w miejscach publicznych. Jednak im dłużej przebywa się w mieście, tym wyraźniej widać przerażenie mieszkańców nielegalną bronią elektromagnetyczną.