Media przychodzą wtedy, kiedy prawnik bierze się za sprawy z góry wyglądające na przegrane i nieopłacalne, czyli w żargonie kancelaryjnym „niepieniężne”. „Porusza mnie ludzka krzywda” – mawia Lech Obara w wywiadach.
Przez ostatnie lata Obara angażuje się w sądowe zderzenia pojedynczego obywatela z molochami korporacyjnymi albo państwowymi. To najczęściej sprawy ciągnące się latami, rzucające prawnikiem po Polsce i Europie, a jest ich tyle, że komórka Obary dzwoni bez przerwy. Tak więc niedawno miał sprawę w Nicei, parę spraw w sądach niemieckich, jedzie pilnie do Krakowa i Warszawy.
Dzięki tym „niepieniężnym” kazusom często widzi się Obarę w telewizji – ostatnio na żywo mecenas przemawiał do rozsądku komornikowi, który zamiast majątku dłużnika zajął majątek jego córki. Zapraszają go też do programów dyskusyjnych. Potem zaś słychać nieoficjalnie, że praktyk prawny Obara spotykał się w stolicy z ministrami rozmawiać o zmianach w prawie – ostatnio o mającej się zmieniać ustawie o IPN.
W kancelarii
Sukces olsztyńskiej Kancelarii Radców Prawnych Lech Obara i Współpracownicy widać po kolejce interesantów w poczekalni, ciągle dzwoniących telefonach oraz po bieganinie mecenasów. Nie widać po wnętrzach – mieszkanie w kamieniczce już nie wystarczało, więc Obara jako instytucja rozrósł się na suterenę pod schodami.
Kancelaria zatrudnia kilkanaścioro młodych prawników i od niedawna ma dobrze prosperującą filię w Warszawie. Jednak im więcej Obary w mediach, tym więcej klientów i przynoszą coraz poważniejsze kazusy – ostatnio kilka afer gospodarczych z milionami w tle – więc współpracownicy uwiązani są do spraw na długie miesiące i lata, przez co szef ciągle czuje, że ma za mało ludzi do pracy.