Kobiety z Podkarpacia nie będą mogły legalnie przerywać ciąży. Mają czekać na cud
Ginekolodzy ze wszystkich szpitali w Rzeszowie podpisali klauzulę sumienia. To oznacza, że kobiety z Podkarpacia nie będą mogły legalnie przerywać ciąży z powodu trwałego uszkodzenia czy nieuleczalnej choroby płodu.
W ten sposób spadną, jak je nazywają położne, do kasty tzw. położnic letalnych. Będą musiały przez kilka miesięcy czekać, aż rozwijające się w nich dziecko – bo pewnie tak zaczną myśleć o kalekim płodzie – umrze. Niektóre z nich może wyjaśnią sobie, że tak lepiej, bo nikt nie chce mieć na sumieniu innej śmierci.
Kolejne ułożą to w głowie na zasadzie: moje dziecko samo sobie wybierze moment odejścia. Jeszcze inne może po cichu będą czekać na cud. Wszystkie, którym odebrano szansę na legalną terminację ciąży, będą spotykać się z tymi, w których brzuchach rośnie i rozwija się zdrowy płód. Będą mierzyć się z nagłym milknięciem na ich widok, odsuwaniem się starych znajomych, poradami typu los czy Bóg tak chciał. A potem własnymi siłami będą musiały urodzić martwe albo jeszcze żywe dziecko. A ono niedługo po porodzie umrze.
Zazwyczaj w bólu, tak jak dziecko jednej z kobiet, u którego stwierdzono nieodwracalną wadę układu oddechowego. Udusiło się tuż po przecięciu pępowiny. Jeśli będą mieć więcej szczęścia, ich dzieci pojawią się w kartotekach szpitalnych jako tzw. bezczaszkowcy, czyli bez kości głowy, dosłownie z mózgiem na wierzchu.
Pożyją kilka godzin, ale czasem ich agonia przeciągnie się do kilkudziesięciu godzin. Letalne pochowają te martwe, kalekie dzieci, ale wcześniej zrobią im pożegnalne zdjęcia albo odcisną ich stopy i dłonie na pamiątkę w masie solnej. Prawdopodobnie – bo na Podkarpaciu ciężko też z dostępem do psychologa – zostaną z traumą ciąży i martwego połogu kompletnie same. Być może rozpadną się ich małżeństwa. Może już nigdy nie odważą się zajść w ciążę.
Jeśli to, na co się je skazuje, nie jest okrucieństwem, jak to można inaczej nazwać?