Dr Henry Marsh, wybitny brytyjski neurochirurg, wyszedł z sali operacyjnej przygnębiony. Los 40-letniego mężczyzny, którego przed chwilą operował, wydawał się pewny: śmierć albo ciężkie inwalidztwo. Podczas wydłubywania guza wystąpiło niespodziewane krwawienie z tętnicy podstawnej mózgu. Dr Marsh nie wiedział, jak do tego doszło, być może drasnął przez przypadek jedną z gałązek naczynia i ranka otworzyła się pod wpływem wzrostu ciśnienia. Nie zrobił tego z winy niedbałości ani roztargnienia, nie było to też z jego strony celowe działanie. Zdarzyło się coś, czego nie mógł przewidzieć mimo blisko 40-letniego doświadczenia przy setkach podobnych operacji, jakie wykonał. „Taka jest neurochirurgia” – pisze w swojej fascynującej, wydanej właśnie w Polsce książce „Po pierwsze nie szkodzić”.
Dr n. praw. Radosław Tymiński, zajmujący się wyłącznie obroną lekarzy w sprawach sądowych (prowadzi jedną z nielicznych tego typu kancelarii w Polsce), jeszcze książki nie przeczytał, ale dostrzega w niej wielką wartość dla polskich pacjentów: – Kładąc się do szpitala, nawet nie dopuszczamy myśli, że podczas zabiegu lub porodu wszystko może się zdarzyć.
Polowanie na czarownice
Nawet przy prawidłowej ciąży poród to zawsze loteria, podobnie jak każdy inny zabieg. Tylko jak ostrzec pacjenta, by go nie zestresować, a z drugiej strony przygotować na ewentualne powikłania? – To wymaga po prostu rozmowy – mówi dr Agnieszka Konieczna, ginekolog położnik z wrocławskiego szpitala Medfemina. W praktyce jednak chwiejną równowagę między optymizmem a realizmem znaleźć trudno.