Michał Szczęch: – Z waszej pomocy skorzystało już 67 tys. kobiet.
Anita Kucharska-Dziedzic: – A mogłoby wielokrotnie więcej. Ale te sprawy często nie wychodzą z domów – aż do tragicznego finału, jak w opisanej tu sprawie. W Polsce tylko co szósta wszczęta sprawa o znęcanie trafia do sądu. Połowa z nich w sądzie jest umarzana. 80–90 proc. to wyroki w zawieszeniu. To pokazuje, że mamy olbrzymią tolerancję dla przemocy w rodzinie.
Co mogłoby poprawić sytuację?
Kodeks karny przewiduje karę przynajmniej miesiąca więzienia dla oprawcy, który znęca się nad członkami rodziny. Więc gdyby częściej dawać chociaż miesiąc więzienia zamiast zawiasów, to sprawca przemocy odczułby karę. Bo zawieszenia, niestety, nie czuje. Ma tylko powstrzymać się od przemocy, ale tego nie robi. Bo wie, że przemoc w Polsce bardzo trudno udowodnić, zwłaszcza gdy otoczenie milczy.
A milczy?
Zwykle tak. Od 17 lat prowadzę stowarzyszenie BABA i niespecjalnie widzę, żeby coś się zmieniło na lepsze.
Konwencja antyprzemocowa nie poprawiła sytuacji?
Nie zdążyła. Przygotowania do konwencji zdążyły wymusić jedynie zmianę, by gwałt był ścigany z urzędu, a rząd wyszedł właśnie z propozycją zaostrzenia kar za gwałt. Dostrzeżono też przemoc ekonomiczną jako warunek znęcania. No i niealimentacja jest teraz przemocą ekonomiczną. Ale to wciąż za mało. Powtarzam ciągle te same historie o kobietach, które przychodzą do nas zakrwawione albo od razu po gwałcie. I czuję potworny strach, że któraś z naszych beneficjentek w końcu zginie.
Po morderstwie w Płotach też pani się bała, że ofiara jest od was?
W tamtym roku w Zielonej Górze i okolicy była czarna seria podobnych morderstw.