Społeczeństwo

Bo bite nie głosują

Jak pomagać ofiarom przemocy domowej

Sam Manns / Unsplash
Dr Anita Kucharska-Dziedzic, która stworzyła lubuskie stowarzyszenie na rzecz kobiet-ofiar przemocy BABA, o tym, że dzisiejsze państwo wspiera przemoc w rodzinie.
Dr Anita Kucharska-DziedzicBartosz Krupa/East News Dr Anita Kucharska-Dziedzic

Michał Szczęch: – Z waszej pomocy skorzystało już 67 tys. kobiet.
Anita Kucharska-Dziedzic: – A mogłoby wielokrotnie więcej. Ale te sprawy często nie wychodzą z domów – aż do tragicznego finału, jak w opisanej tu sprawie. W Polsce tylko co szósta wszczęta sprawa o znęcanie trafia do sądu. Połowa z nich w sądzie jest umarzana. 80–90 proc. to wyroki w zawieszeniu. To pokazuje, że mamy olbrzymią tolerancję dla przemocy w rodzinie.

Co mogłoby poprawić sytuację?
Kodeks karny przewiduje karę przynajmniej miesiąca więzienia dla oprawcy, który znęca się nad członkami rodziny. Więc gdyby częściej dawać chociaż miesiąc więzienia zamiast zawiasów, to sprawca przemocy odczułby karę. Bo zawieszenia, niestety, nie czuje. Ma tylko powstrzymać się od przemocy, ale tego nie robi. Bo wie, że przemoc w Polsce bardzo trudno udowodnić, zwłaszcza gdy otoczenie milczy.

A milczy?
Zwykle tak. Od 17 lat prowadzę stowarzyszenie BABA i niespecjalnie widzę, żeby coś się zmieniło na lepsze.

Konwencja antyprzemocowa nie poprawiła sytuacji?
Nie zdążyła. Przygotowania do konwencji zdążyły wymusić jedynie zmianę, by gwałt był ścigany z urzędu, a rząd wyszedł właśnie z propozycją zaostrzenia kar za gwałt. Dostrzeżono też przemoc ekonomiczną jako warunek znęcania. No i niealimentacja jest teraz przemocą ekonomiczną. Ale to wciąż za mało. Powtarzam ciągle te same historie o kobietach, które przychodzą do nas zakrwawione albo od razu po gwałcie. I czuję potworny strach, że któraś z naszych beneficjentek w końcu zginie.

Po morderstwie w Płotach też pani się bała, że ofiara jest od was?
W tamtym roku w Zielonej Górze i okolicy była czarna seria podobnych morderstw. Zginęły tak cztery kobiety, w tym mieszkanka Płotów. Po każdej z tych historii biegłam sprawdzić archiwum. Gdyby to była któraś z naszych beneficjentek – wtedy to my, z BABY, chodziłybyśmy do końca życia z wyrzutem sumienia, że można było zrobić coś więcej. Właśnie to przydarzyło się mieszkańcom Płotów. Powiedziano im, że zawiedli, cała wieś przerobiła tę traumę. Mieli morderstwo, mają wyrzut sumienia.

Czego ta historia powinna uczyć?
Że jeśli widzimy przemoc, jeśli widzimy siniaki, to musimy się wtrącić.

Ale my nie lubimy się wtrącać...
Ależ uwielbiamy! Bardzo często wtrącamy się w to, co ludzie robią pod kołdrą. Ścigamy gejów, lesbijki, wtrącamy się ludziom w antykoncepcję, w sumienie, w przerywanie ciąży, w in vitro. Ale w przemoc domową – niestety nie. Kiedyś małżeństwo z dzieckiem siłą przyprowadziło do nas sąsiadkę, którą pobił mąż. Mówili za nią, bo nie była w stanie. Później poszli z nią na policję, na prokuraturę. Złożyli zeznania. Tak trzeba robić. Obecność drugiej osoby, wsparcie rzeczywiste, to jest najważniejsze. Bo jak kobieta sama idzie na policję i mówi, że mąż ją pobił albo że bije ją od 20 lat, to policja niewiele robi. Żeby wszcząć postępowanie, musi mieć dowód. Dlatego tak bardzo potrzebni są świadkowie.

A co, jeśli ofiara nie pójdzie na policję?
Sami to zgłośmy. Jest przecież zapis o ściganiu z urzędu.

Co dalej?
Jeśli ofiara złoży doniesienie, niech prosi o zakaz zbliżania się albo nakaz opuszczenia lokalu dla oprawcy. Wtedy jest bezpieczna. A my mamy czas, żeby ogarnąć sprawę. Oferujemy pomoc psychologiczną, prawną. Przy okazji edukujemy też sąsiadów, jeśli przyjdą. W tamtym roku zapewnilibyśmy ofierze również pomoc materialną. W tym roku takich możliwości nie mamy.

Dlaczego? Ponieważ Ministerstwo Sprawiedliwości nie dało wam na ten rok pieniędzy?
W poprzednich konkursach z Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej zawsze wygrywałyśmy, podobnie w konkursach na prowadzenie ośrodka pomocy dla ofiar przestępstw i ośrodka pomocy dla osób pokrzywdzonych przestępstwem. Pieniądze były przekazywane na pomoc prawną, psychologiczną, psychoterapeutyczną i materialną na terenie województwa lubuskiego. Wnioskowałyśmy o 800 tys. zł na pomoc dla co najmniej 1,5 tys. osób na terenie województwa w 14 lokalizacjach i pomoc udzielaną na żądanie z dojazdem do osoby potrzebującej.

Jak ministerstwo wyjaśniło odmowę finansowania?
Napisało, że pomagamy tylko kobietom i nasza oferta była przez to ograniczona. A przecież to bzdura, bo nie było tego ani w naszej ofercie, ani w naszym statucie, ani w dotychczasowej praktyce.

Co teraz zrobicie?
Będziemy pomagać wolontariacko – prawnie, psychologicznie, psychoterapeutycznie. Ale tylko w Zielonej Górze. Prowincja zostanie bez pomocy, chyba że kogoś stać na przyjazd. A jak w końcu kolejna kobieta oberwie, jak kolejny mąż zabije żonę, to czy jakikolwiek minister poniesie z tego tytułu odpowiedzialność, karną lub polityczną? Nie poniesie żadnej. Dużo mówimy o szacunku do życia, ale na etapie komórkowym. A nie mówimy o szacunku do życia dla osób, które są bite i potrzebują pomocy. Co z tym robi dziś nasze państwo? Broni oprawców. Przemoc stała się pozytywnym modelem. I na tolerancji wobec przemocy zbija się dziś kapitał polityczny. Im dłużej tę falę tolerujemy, tym trudniej ją zatrzymać.

Niedawno za swoją działalność BABA dostała nagrodę im. Jana Wejcherta. Czy ta nagroda może coś zmienić?
Lata temu od znanego lokalnie polityka lewicy usłyszałam: po co się zajmować przemocą? Przecież na tym się pieniędzy nie zrobi. Innego lewicowego polityka poprosiłam kiedyś o wsparcie. A on powiedział: „Ale po co? Przecież bite kobiety nie chodzą na wybory”. Mieli rację. Bicie nie jest medialne, w tym pozytywnym znaczeniu. Na tym się nie zarobi. Dlatego tak bardzo zaskoczyła mnie nagroda Wejcherta. Przyznaje ją Polska Rada Biznesu. A biznesmeni najchętniej fotografują się przecież z dziećmi, z przyrodą, ze zwierzętami. Fotografowanie z bitymi kobietami się nie sprzeda. Więc wielki biznes nagrodził coś tak niemedialnego. To przełamanie tabu. Dlatego mam nadzieję, że wielki biznes wreszcie zacznie wspierać takie organizacje jak nasza. Może to biznesmeni nam pomogą, skoro nie rząd?

A dlaczego powinni?
Bo masę ludzi można uratować. Dwa lata temu do BABY przyszła kobieta pobita przez męża, pokrwawiona, bez zębów. Niedawno widziałam ją na Facebooku, w nowej fryzurze, z nowymi zębami, z nowym nazwiskiem, bo wyszła drugi raz za mąż. My dwa lata temu podpowiedziałyśmy jej, co może zrobić. A ona, dzięki swojej wielkiej sile, z totalnego dna wyszła na prostą. Zaczęła nowe życie.

rozmawiał Michał Szczęch

Polityka 25.2016 (3064) z dnia 14.06.2016; Społeczeństwo; s. 29
Oryginalny tytuł tekstu: "Bo bite nie głosują"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną