Cmentarze tak, pomniki nie
Wiceprezes IPN o tym, co robić z poradzieckimi pomnikami
Joanna Podgórska: – Ile pomników Armii Czerwonej jest jeszcze w Polsce?
Paweł Ukielski: – Kończymy właśnie inwentaryzację. Wiemy, że powstało ich około pięciuset. Nasze szacunki mówią, że istnieje jeszcze około dwustu.
IPN apeluje do samorządów, by je usuwały. Wszystkie powinny zniknąć?
W Polsce nie powinno czcić się Armii Czerwonej. Zatem wszystkie pomniki symboliczne powinny zniknąć z naszej przestrzeni publicznej.
Nie przekonują pana argumenty, które padły choćby w liście otwartym prof. Jerzego Jedlickiego do prezesa IPN, że jeśli chodzi o Armię Czerwoną, należy zachować oba rachunki. Pamiętać o 17 września, Katyniu, o podporządkowaniu Polski woli Stalina. Ale także o tym, że gdyby nie Armia Czerwona, Niemcy sami by stąd nie wyszli. Dla więźniów obozów koncentracyjnych czy pacyfikowanej Zamojszczyzny jej nadejście oznaczało zatrzymanie hitlerowskiej machiny śmierci.
Należy o tym pamiętać i niuansować tę pamięć. Oczywiście, że wkroczenie Armii Czerwonej oznaczało zakończenie ludobójczej niemieckiej okupacji, ale to nie powód, by ją gloryfikować jako formację. Pomniki są jednoznaczną gloryfikacją tego, komu są poświęcone. A nie powinno się w przestrzeni publicznej czcić jednostki, która jest odpowiedzialna za inwazję w 1920 r., za inwazję i zajęcie połowy terytorium Polski w 1939 r., za takie powojenne zbrodnie, jak choćby obława augustowska. To nie oznacza braku szacunku dla żołnierzy, którzy polegli na naszym terytorium. Ich groby muszą być otoczone troską i utrzymywane w dobrym stanie przez państwo polskie. I państwo tego się w żaden sposób nie zrzeka. Nikt nie planuje żadnych działań związanych z cmentarzami żołnierzy sowieckich. Natomiast Armia Czerwona nie powinna mieć publicznych upamiętnień.