Jej zdaniem jest tak: Stal Gorzów zarabia na mieszkańcach miasta miliony. Ze stadionu, wybudowanego za pieniądze miasta (40 mln zł, przetarg na ostatni etap za 20 mln wygrała firma, w której władzach zasiadał prezes Stali, dziś senator RP), korzysta właściwie tylko Stal Gorzów. A przecież stadion powinien służyć miastu, a nie prywatnej firmie. Gorzów mógłby na stadionie zarabiać, tymczasem dokłada ok. 600 tys. rocznie. – Dlaczego za te pieniądze nie stworzyć w Gorzowie tras do biegania i dróg rowerowych? Nie wyremontować boisk szkolnych? Nie sfinansować zajęć sportowych w szkołach od dzieci po seniorów? To jest sport, który powinien być w pierwszej kolejności finansowany ze środków publicznych – mówi Alina Czyżewska.
Ma 36 lat i nic do stracenia. Nie ma dzieci, które mogłyby nie dostać miejsca w przedszkolu, ani męża, który mógłby stracić pracę, ani własnej firmy, na którą można by napuścić kontrole. Jest aktorką, freelancerką, od kilkunastu lat bez ubezpieczenia zdrowotnego, z niestałym dochodem. W Gorzowie się urodziła i wychowała, jako aktorka jeździła po Polsce i po świecie. Kiedy zaczęła współpracę z jednym z włoskich teatrów, dowiedziała się o śmiertelnej chorobie swojej mamy. Wróciła do Gorzowa, żeby spędzić z nią ostatnie miesiące życia. A potem postanowiła ratować rozpadające się na jej oczach miasto. – Może dwie śmierci naraz są niemożliwe do zniesienia? – zastanawia się Alina.
Na jej małym biurku piętrzą się więc dokumenty, o które wnioskowała w urzędzie. Kiedy prezydent w mediach mówił o trudnej sytuacji mieszkaniowej w Gorzowie i o tysiącu rodzin czekających na komunałkę, Alina poprosiła o wgląd do faktur, z których dowiedziała się, że prezydent właśnie wyremontował swój gabinet za 80 tys. zł. – Starczyłoby na remont czterech lokali – mówi Alina.