Juliusz Ćwieluch: – Czy mógłby pan wymienić imiona swoich dzieci?
Maciej Frankiewicz, ogrodnik, malarz, poeta, do niedawna stróż nocny: – Ania, Szymon, Marysia, Jasio, Sara, Judyta, Jakub, Emanuel, Efraim, Karmela, Eljasz i Samuel.
A pamięta pan ich daty urodzenia?
Z datami jest gorzej. W okolicach czwartego dziecka daty zaczęły mi po prostu uciekać. Peseli nawet nie próbuję zapamiętać. Ale spróbuję z tymi datami. Ania urodziła się w 1989 r. Rok później Szymon. A pulę zamykają Eljasz i Samuel, którzy urodzili się w 2010 r.
Dla części czytelników komunikat jest jasny: narobił dzieci, a teraz nawet nie pamięta daty ich urodzin. Jak nic patologia.
Żona śpiewająco wymienia daty urodzin naszych dzieci, mam nadzieję, że to oznacza, że jesteśmy tylko półpatologią. Na szczęście, ja się tak za bardzo nie przejmuję, co ludzie myślą, bo gdybym tak robił, to nie byłbym ojcem 12 dzieci.
A dlaczego pan jest ojcem 12 dzieci?
Zawsze mi imponowały duże rodziny. Takie wielopokoleniowe, silne, mocno ze sobą związane. Ja miałem tylko brata i siostrę. A w sensie czysto fizycznym dlatego, że z założenia nie stosujemy żadnej antykoncepcji. Nie wynika to z niewiedzy, tylko ze świadomego wyboru, który związany jest z wiarą. Z zaufaniem do Boga, który jest dawcą życia. Życia, które jest największym cudem na świecie.
Wiarę w tego samego Boga deklaruje zdecydowana większość społeczeństwa, które funkcjonuje głównie w modelu 2+1.
To nasz model różni się tylko jedną dwójką, bo my mamy 2+12.