Przemyśl: kto tu w co gra?
Prorosyjscy narodowcy na wschodniej granicy
Mirosław Majkowski to menedżer zakładu produkującego materiały tapicerskie. Ale bardziej znany jest w Przemyślu z innej działalności. „Miro” – jak przezywają go znajomi – po godzinach oddaje się swoim pasjom: „wojnie i historii”. Jest szefem przemyskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznych, które ma na swoim koncie kilkadziesiąt widowisk.
Zaczął w 2007 r., od rekonstrukcji operacji Barbarossa nad Sanem. – W środowisku aktywistów był odbierany bardzo pozytywnie. Organizowane przez niego wydarzenia wpisywały się w modę na widowiska historyczne. Były spektakularne. Mirka postrzegano jako pozytywnie zakręconego pasjonata – mówi Lila Kalinowska, przemyska działaczka społeczna. To jedna z nielicznych osób, która nie obawiała się wypowiadać o Majkowskim pod nazwiskiem.
W całej Polsce zrobiło się o nim głośno w 2013 r., gdy zorganizował i wyreżyserował rekonstrukcję rzezi wołyńskiej w Radymnie. Za pieniądze samorządu postawiono siedem drewnianych domków. Majkowski, przebrany za banderowskiego dowódcę, nadzorował rzeź Polaków. Gdy zapadł zmierzch, „Ukraińcy”, którym przewodził, wywlekli „Polaków” z domów, zamordowali i puścili drewniane domki z dymem. Widowisko, profesjonalnie oświetlone i nagłośnione, obserwowało ponad 5 tys. widzów.