Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Wyrywanie zdrowych dębów

Polskim drzewom grozi wycinka: gdzie szukać ratunku

Pod piłę poszły setki zdrowych topoli, brzóz, lip, kasztanowców, jałowców, cisów, świerków. Pod piłę poszły setki zdrowych topoli, brzóz, lip, kasztanowców, jałowców, cisów, świerków. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Wycinka drzew w miastach nabiera tempa, a zapowiadana zmiana w Ustawie o ochronie przyrody może je jeszcze podkręcić.
Urzędnicy potrafią – jak punktuje Fundacja Ekorozwoju – mylić gatunki, zlecać wycinkę zdrowych drzew, a ignorować obecność takich, które kategorycznie należy usunąć.Mokkie/Wikipedia Urzędnicy potrafią – jak punktuje Fundacja Ekorozwoju – mylić gatunki, zlecać wycinkę zdrowych drzew, a ignorować obecność takich, które kategorycznie należy usunąć.

Tylko ostatnio między Gdynią a Sopotem, w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, przerobiono na bale kilka tysięcy drzew – głównie sosny, świerki i buki. W Sosnowcu na placu w granicach miasta pod piły poszło 750 okazów. W parku na poznańskim Sołaczu – 196 w ciągu jednej nocy; nawet stuletnie. W Brodnicy – 40. Z szacunków wrocławskiej Fundacji Ekorozwoju wynika, że w ciągu czterech ostatnich lat z krajobrazu największych polskich miast zniknęło 800 tys. drzew. To tak jakby wygolić powierzchnię odpowiadającą czterem Parkom Śląskim albo trzydziestokrotności Łazienek. A może być jeszcze gorzej, bo trwają prace nad ostatecznym kształtem Ustawy o ochronie przyrody, dającej potężne narzędzia wszystkim tym, którym z drzewami nie po drodze.

Nie ma lipy

Dziś, żeby usunąć chore, martwe, niebezpieczne albo kolidujące z planami wobec terenu drzewo, trzeba wystąpić o zgodę do odpowiedniego urzędu i czekać. Urzędnicy na ogół reagują przychylnie (statystycznie tylko ok. 2 proc. wniosków o wycinkę kończy się odmową), nakazując posadzić coś w zastępstwie albo wnieść opłatę zależną od wyceny drzewa. Tnie się więc, potem sadzi (rzadziej) albo płaci. Ministerstwo Środowiska w lipcu 2016 r. zapowiedziało jednak, że pracuje nad nowelizacją, która uchyli obowiązek występowania o zgodę na wycinkę. Faktyczny projekt nowelizacji, skierowany w sierpniu do Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, zabrzmiał nieco łagodniej: drzewa wciąż mają być pod ustawową ochroną, za to samorządy będą mogły z tej ochrony na własnym terenie zrezygnować. – Ale to tylko pozornie lepsze rozwiązanie – mówi Piotr Tyszko-Chmielowiec, arborysta, dyrektor Instytutu Drzewa, współpracownik Fundacji Ekorozwoju. – Wiele gmin w Polsce rozwój rozumie jako betonowanie przestrzeni.

Polityka 45.2016 (3084) z dnia 01.11.2016; Społeczeństwo; s. 28
Oryginalny tytuł tekstu: "Wyrywanie zdrowych dębów"
Reklama