Niespotykanie istotny człowiek
Janusz P. swoje żale wylewa w Sejmie
Na klatce schodowej widywany z czarną teczką przy kolanie. Na teczce logo Sejmu RP. W dni świąteczne wywiesza w gablotach najserdeczniejsze życzenia od Rzeczpospolitej Polskiej dla lokatorów naszej warszawskiej kamienicy. Zaś całe dnie powszednie Janusz P. spędza na redagowaniu skarg do adekwatnych referatów, w których domaga się pilnych kontroli miejsca swego zamieszkania, zawiadamiając na papeterii biura poselskiego PSL o coraz nowszych rasowych oszustwach. A referaty, reagujące nerwowo na przymiotnik poselski w nagłówku, zażalenia te traktują jako wagi państwowej.
Gdyby wziąć pod uwagę fakt deficytów osobowości stwierdzonych sądownie u Janusza P., byłby to jedynie temat dla prasy branżowej. Lecz działania Janusza P. ocierają się o prawdziwego marszałka Sejmu za pośrednictwem prawdziwych poselskich interpelacji.
Schody
Od lat młodzieńczych P. miał potrzebę pedantycznej korekty otaczającej go rzeczywistości, z czego – ale o tym później – w latach 70. zasłynął ogólnopolsko.
Tymczasem mamy 2002 r. Janusz P. jeden pokoik małego mieszkanka, które dzieli z synem, odstępuje nieodpłatnie na biuro trzem posłom PSL, co zapewne obudziło w nim poczucie bycia kimś nieobojętnym dla kraju.
Nie podoba się Januszowi P., że – mimo iż zaproponował swoją najdalej idącą rolę doradczą – nowo wybrany zarząd kamienicy, z biurem tak strategicznym dla Rzeczpospolitej, ignoruje go. Zbywa w sposób haniebny, ordynarny i nieludzki sygnowane orłem prośby o doprecyzowanie wielu informacji.
Dla przykładu: Jakim prawem dopuszczono się prac konserwacyjnych fundamentów, skoro warunki atmosferyczne były ku temu niesprzyjające?