Jola i Piotr przyjechali do Birmingham 10 lat temu. Po kilku latach wynajmowania mieszkań postanowili kupić własne. Kiedy znaleźli interesujące ogłoszenie, wsiadali w samochód i z zaparkowanego auta godzinami obserwowali okolicę. Liczyli „ciapatych”, sprawdzali stopień przestępczości. Aż w końcu wszystko się zgadzało – i statystyki bezpieczeństwa w porządku, i muzułmanów nie widać. Gdy się wprowadzili, okazało się, że obok mieszkają geje. „Ale wiesz co? Normalnie byś nie powiedział, że to geje” – opowiadał Piotr dr. Łukaszowi Krzyżowskiemu, który bada, jak Polacy emigranci odnajdują się w wielokulturowości.
Okno na kuchnię
Program TRANSFORmIG prowadzi zespół pod kierownictwem prof. Magdaleny Nowickiej z Instytutu Nauk Społecznych na Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie. Badania obejmują lata 2013–17 i są przeprowadzane w czterech miastach – Berlinie, Monachium, Londynie i Birmingham. Spośród 1,6 tys. chętnych rekrutowanych w polskich kościołach, mediach społecznościowych i na forach migracyjnych wybrano 120 osób, po 30 w każdym mieście. Grupa jest zróżnicowana – sprzątaczka, robotnik budowlany, pracownica banku, artysta.
Dr Krzyżowski stara się spotykać ze swoimi rozmówcami w ich mieszkaniach. Ludzie o wyższym statusie społecznym, np. pracownicy londyńskiego City, nie przyjmują w domu, wolą spotkać się gdzieś na mieście. Pracujący fizycznie na pytanie, czy wolą spotkać się w kawiarni, odpowiadają – mam kawę w domu, co będziemy płacić? Ich mieszkania są inne niż typowe niemieckie czy brytyjskie. W mieszkaniu polskiego robotnika jeden pokój jest pomarańczowy, drugi żółty, na ścianach wiszą kwiaty w doniczkach i obrazy Jana Pawła II. Jeden z ankietowanych przygotował dla gościa pizzę, oczywiście z ketchupem, otworzył lodówkę, w której było wyłącznie polskie jedzenie, ketchup też.