Juliusz Ćwieluch: – Panie profesorze, przyszedłem dowiedzieć się od pana, jak żyć w tych nowych czasach, bo mam wrażenie, że coraz więcej osób raczej od życia ucieka.
Jerzy Stelmach: – U siebie obserwuję raczej zmęczenie. Specyficzne, bo podszyte dodatkowo irytacją. Taki stan, jakby każdego dnia przy zakładaniu buta pękało ci sznurowadło. Na początku jest to zaskakujące. Przez moment wydaje się nawet zabawne. Ale w gruncie rzeczy to jest po prostu męczące i cholernie denerwujące.
A co ostatnio było takim sznurowadłem?
Proszę pana, pomiędzy naszą rozmową a jej publikacją będzie tyle kolejnych sznurowadeł, że niektórzy mogą już nie kojarzyć, o co mi chodziło. Tak naprawdę sznurowadłem jest Prawo i Sprawiedliwość. Ja proszę pana mam wrażenie, jakbym każdego dnia budził się w kraju, w którym ktoś mi mówi, że nie ma co zawracać sobie głowy prawami grawitacji, bo one same w sobie są niedokładne. A w ogóle to Newton był idiotą. Rządzi nami grupa ludzi, która chce urządzać państwo w sposób absurdalny, niezgodny z czasem, w którym żyjemy.
Przecież oni nie spadli z kosmosu, tylko wyszli z urny. Dosłownie i w przenośni, bo nie tylko z wyborczej, ale i tej smoleńskiej.
Trzymajmy się faktów. Minimalnie wygrali wybory. Wybory, na które nie poszła połowa uprawnionych. A druga zagłosowała, jak zagłosowała, bo PiS składało obietnice każdemu. Kupowało wszystkich, nawet tych, którzy myśleli inaczej. Zaproponowało również wyborcom atrakcyjną opowieść. Atrakcyjną, bo łatwą do kupienia. Każdy populizm odwołuje się do emocji negatywnych, a nie pozytywnych. W mechanizmie pozytywnym stawia się na prawdę, a ta najczęściej jest mniej atrakcyjna od kłamstwa. Jeśli rozwój, to ciężka praca. Albo jeśli emerytury, to raczej późniejsze, o ile mają być godne.