Strażnik
Co kryje krypta kościoła Franciszkanów Reformatów w Krakowie?
Mikroklimat. Bez niego nie przetrwaliby. Przez cztery pory roku, niezależnie od temperatury na zewnątrz, tu jest ok. 16 stopni na plusie. Kiedy wyżej leje, tu od XVII w. wilgotność utrzymuje się na poziomie 50–60 proc. I panują ciemności.
Andrzej, opiekun krypty w krakowskim kościele Franciszkanów Reformatów, przyznaje, że za jego życia tylko raz mikroklimat zwariował. Stało się to, kiedy bracia otworzyli podziemia na świat doczesny. Wilgotność i temperaturę podniósł zmasowany oddech wycieczek. Dzieła zniszczenia dokończyły nowa izolacja pionowa w klasztorze i zbyt długo trwające narady konserwatora zabytków i braci. Kiedy XVII-wieczne szaty zaczęły nasiąkać wodą, jedynym ratunkiem okazał się osuszacz powietrza.
Stoi do dziś, niedaleko krypty Modrzejowskich, kilka kroków od krypty Strusów. Cichy, wyłącza się niczym rezerwuar WC, kiedy wiaderko napełni się wodą. Andrzej musi codziennie je opróżniać, a w księdze wyłożonej przy wejściu do krypty zapełniać kratki. Dzień, godzina, temperatura na zewnątrz, temperatura w środku, wilgotność wyrażona procentowo, ilość wyniesionej wody w litrach.
Bez Andrzeja, który ze swoim oddechem jako jedyny świecki ma tu dostęp (krypta jest obecnie zamknięta dla zwiedzających), mikroklimatu by nie było.
Obowiązki
Wcześniej musi jednak zamieść liście lub odgarnąć śnieg z przylegających do murów klasztoru ulic Reformackiej i Świętego Marka. Potem – jeśli to lato lub jesień – zagrabić ogród i drogę krzyżową. Do jego obowiązków należy też opieka nad przyklasztornym parkingiem. Idealny, bo kilka kroków od rynku i z szeroką bramą. Książęta Lubomirscy z sąsiedniej kamienicy nie mają takiego szczęścia.