Tu jest Śląsk, wszędzie dokoła kopalnie i tory kolejowe, którymi pociągi wożą węgiel do kontrahentów. Tory są stare, dlatego na łukach pociągi muszą zwalniać, a nawet stawać. Wtedy jest ten moment ciszy, że się wskakuje na wagon i łopatą zrzuca się górkę węgla na ziemię. Potem zeskok, czeka się za krzakiem, żeby pociąg odjechał, ładuje się węgiel do mieszka i niesie do domu. A obok biegną inni i też niosą węgiel z torów. Jak rano na Śląsku nie dymi się z komina, to znak, że stało się coś złego.
***
Węgiel podsypany do pieca, przed ósmą rano już gotują się kartofle u Damiana*. Na ulicy Barlickiego w Lipinach spokój upadku, ani jednego człowieka w polu widzenia, wszystkie sklepy, oprócz dwóch, od lat nieczynne, wystawy zaspawane zardzewiałą blachą. Wśród plajt punkt detalicznej sprzedaży węgla, który kiedyś tu działał. Matka Damiana mówi, że ta zima pierońska, mróz nie chce odpuścić i dlatego trzeba się poniżać na torach kolejowych. A przecież w familokach dokoła dużo jeszcze ludzi pamięta dobrobyt z czasów pobliskiej kopalni Polska, kiedy górnik był pan. Polska nieczynna od 20 lat.
Damian przyniósł węgiel w dwóch reklamówkach z Lidla. Podobno nawet nie widział pociągu, po prostu przeszedł torowiskiem i uzbierał leżący węgiel. Leży, to niczyj – mówi. Damian złożył reklamówki w kostkę, jeszcze się przydadzą. Lipiny niby takie puste, a rano dym nad dachami jak trzeba, czyli jest życie w mieszkaniach i jest ciepło. Dobiega także z wnętrz walenie metalu o metal, to złomiarze łupią dzielnicę dom po domu. A niektórzy złomiarze rano byli po węgiel na torach i jutro pójdą znowu.
***
W połowie stycznia tego roku na szlaku w Piekarach Śląskich stanął nocny pociąg z węglem. Rano było wiadomo: 7 wykolejonych wagonów, jeden przewrócony; opóźnienia; wina złodziei węgla.