Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Dziesięć dni samotności

Matka niepełnosprawnego Tomka o trudach dnia codziennego

Małgorzata Lekka z synem Tomkiem Małgorzata Lekka z synem Tomkiem Dawid Markysz / Edytor.net
Rozmowa z Małgorzatą Lekką, matką 34-letniego Tomka cierpiącego na porażenie mózgowe.
„Tomek jest dorosłym mężczyzną i swoje waży. Ja już od dawna nie jestem w stanie podnieść go z materaca na podłodze i przesadzić na wózek. Ktoś musi rano przyjść i mi pomóc. Jeśli nikt nie przyjdzie, wtedy spędzamy dzień na podłodze”.Dawid Markysz/Edytor.net „Tomek jest dorosłym mężczyzną i swoje waży. Ja już od dawna nie jestem w stanie podnieść go z materaca na podłodze i przesadzić na wózek. Ktoś musi rano przyjść i mi pomóc. Jeśli nikt nie przyjdzie, wtedy spędzamy dzień na podłodze”.

Joanna Podgórska: – Pamięta pani moment, gdy po narodzinach Tomka dotarło do pani, że nic nie będzie już takie jak wcześniej?
Małgorzata Lekka: Nigdy tak nie pomyślałam. Nawet mi to nie przyszło do głowy. Po prostu nie myślałam o sobie. Wiedziałam, że jeśli ja nie pomogę mu wejść do tego świata, to nikt mu nie pomoże. Zaczęłam żyć wyłącznie życiem Tomka. Z mojego poprzedniego życia nie zostało nic. Gdy musiałam wybierać: ja albo Tomek, zawsze wybierałam Tomka. Jego potrzeby są najważniejsze.

Jaka jest przyczyna jego choroby?
Winię za to lekarzy. Tomek urodził się 29 grudnia i miałam nieodparte wrażenie, że szpitalny personel jest już myślami na balu sylwestrowym. Sposób, w jaki przebiegał poród, na pewno miał wpływ na to, że Tomek jest chory. Starszą córkę urodziłam w Częstochowie przez cesarskie cięcie. Miałam tam świetną opiekę. Nikogo nie musiałabym przekonywać, że ten poród też należy tak przeprowadzić. W Bielsku czułam się jak rzecz w ręku lekarzy. Miałam całą dokumentację medyczną, byłam świeżo po operacji szyjki macicy, po poprzednim cesarskim cięciu. Lekarze uparli się, że mam rodzić siłami natury, mimo że Tomek był siedmiomiesięcznym wcześniakiem. Trwało to bardzo długo i doszło do niedotlenienia mózgu. Zaraz po porodzie Tomek dwa razy umierał. Siniał, miał zapalenie płuc, ciągłe kłopoty z oddychaniem. Był w szpitalu ponad miesiąc, a gdy go wypisywali, dali mu 10 punktów w skali Apgar. Nie wiem, jak to było możliwe. Ocenili go jako wcześniaka, który ma dojrzeć.

Kiedy zorientowaliście się, że to coś poważnego?
Ja wcześnie miałam złe przeczucia. Głowa wisiała mu jak u kurczaka. Dziecko trzymiesięczne potrafi już kontrolować głowę, a on nie.

Polityka 7.2017 (3098) z dnia 14.02.2017; Społeczeństwo; s. 25
Oryginalny tytuł tekstu: "Dziesięć dni samotności"
Reklama