Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Wprowadzenie antykoncepcji awaryjnej na receptę to to samo co jej zakazanie. Do tego dąży rząd

EllaOne to lek, który jest na tyle bezpieczny, że może być samodzielnie stosowany. EllaOne to lek, który jest na tyle bezpieczny, że może być samodzielnie stosowany. Krystian Maj / Forum
Politycy nie rozróżniają tabletek „dzień po” i środków wczesnoporonnych – mówi Jerzy Przystajko, aptekarz z Opola i członek Rady Krajowej partii Razem.

Agata Szczerbiak: – Kilka dni temu zamieścił pan na Facebooku apel do ministra zdrowia w sprawie antykoncepcji awaryjnej. Wpis udostępniono ponad 2 tys. razy. Jest pan jak na razie jedynym farmaceutą, który wypowiedział się w tej sprawie, stając po stronie kobiet. Co pana do tego skłoniło?
Jerzy Przystajko: –
Prace rządu nad utrudnieniem dostępu do antykoncepcji awaryjnej obserwowaliśmy w partii Razem, do której należę, od dłuższego czasu. Pierwsze sygnały, że minister Radziwiłł będzie ograniczał dostęp do ellaOne, dotarły do nas już rok temu. Ale nie było oczywiste, w jaki sposób minister będzie próbował to przeforsować. Bo procedura rejestracji i ustalania kategorii dostępności leku jest dość dobrze ugruntowana w prawie – europejskim i polskim – i przeprowadza się ją w oparciu o dobrze określone kryteria.

Więc jak im się to udało z ellaOne?
Nie mogli tego zrobić przez krajową procedurę rejestracji leków. Dlatego PiS na poziomie ustawy o prawie farmaceutycznym wpisał podpunkt o tym, że wszystkie leki ze wskazaniem „antykoncepcja doustna” będą tylko na receptę. To tak prosta sprawa. W pierwszej wersji projektu uzasadnienie brzmiało mniej więcej tak: „Zrobimy tak, ponieważ możemy tak zrobić. Ta zmiana nastąpi, ponieważ jest możliwa. I jest zgodna z prawem Unii Europejskiej”. Ten projekt w pierwszej wersji miał właściwie całą antykoncepcję, nie tylko doustną, przerejestrować na receptę, ale to w trakcie prac zniknęło.

Projekt bardzo długo kotłował się w ministerstwie, później w rządzie, w okolicach września okazało się, że sprawa przycichła, ale pojawiły się interpelacje konserwatywnych posłów i posłanek z pytaniem: cóż z naszym projektem?

Reklama