Ostatnio, kiedy polski rząd zaskarżał do Trybunału Sprawiedliwości UE dyrektywę unijną, która ma służyć poprawie jakości powietrza, w Gdańsku ława przysięgłych do spraw społecznych pracowała nad rekomendacjami dla władz miasta. Nazywa się to panel obywatelski. 30 kobiet i 26 mężczyzn to Gdańsk w pigułce: gremium odwzorowuje skład mieszkańców miasta, z uwzględnieniem płci, wieku, wykształcenia, a także dzielnic, w których mieszkają.
Wyłoniono ich w wieloetapowym losowaniu. Najpierw wysłano zaproszenia do z górą 9 tys. gdańszczan, którzy spełniali kryteria demograficzne. Odpowiedziało 10 proc. Spośród nich za pomocą specjalnego programu oraz rzutu kostką do gry wybrano obecnych na sali. Inaczej niż amerykańscy sprawiedliwi, którzy obradują tak długo, aż ustalą werdykt, gdańska ława przysięgłych do spraw społecznych spotyka się przez kolejne trzy soboty i jedną z niedziel. Miasto wypłaca im diety – po 150 zł za każdy dzień. Podczas spotkań otrzymują całą dostępną wiedzę od przedstawicieli urzędów i wyspecjalizowanych instytucji, zaproszonych ekspertów, aktywistów organizacji pozarządowych, radnych dzielnic. Po to, by dyskutując i głosując, podobnie jak to robią amerykańscy sędziowie przysięgli, mogli wypracować rekomendacje dla prezydenta i radnych.
Panel obywatelski jest formą tzw. demokracji deliberacyjnej. Na Zachodzie formą dość świeżą, w Polsce raczkującą. Gdańsk jest pierwszym miastem, które zdecydowało się spróbować. – W przypadku ławy przysięgłych i prokurator, i obrońca robią selekcję. Tu takiej selekcji nie ma. Musi być stosunkowo duża grupa uczestników, żeby nie wzięły góry czyjeś ekstremalne poglądy. Chodzi też o poczucie, że jest reprezentowany cały Gdańsk. Przyjęliśmy proporcję jeden panelista na 10 tys. mieszkańców – tłumaczy dr Marcin Gerwin, inicjator panelu.