Mamy w świecie naturalnych sprzymierzeńców. Drzewa, pomniejsze rośliny, żyjące na nich owady i zwierzęta. Każdy skrawek mchu czy metr kwadratowy liści oprócz tego, że wytwarza tlen, gromadzi też zanieczyszczenia. Krzaczek najzwyczajniejszej surfinii na drobnych, za to licznych, pokrytych meszkiem liściach zbiera aż kilkadziesiąt dekagramów pyłów i zanieczyszczeń pospalinowych. Każda domowa doniczka może współtworzyć łańcuch pokarmowy dla ginących owadów. I nie chodzi „tylko” o produkcję żywności (pszczoły zapylają ponad 70 proc. wszystkich upraw), lecz także o równie ważną walkę ze smogiem. Jeden balkon może zastąpić w roli filtra/natleniacza średniej wielkości drzewko, a modny „mebel miejski” – czyli instalacja plenerowa wykorzystująca specjalne gatunki mchu (pochłaniają pył, magazynują wodę, w okresie suszy nawilżają i dotleniają powietrze) – zastąpi kilkadziesiąt drzew.
Zieleń nie tylko zbierze kurz. Latem, w upały, schłodzi rozgrzane powietrze, a my oszczędzimy prąd, nim go na dobre zabraknie. W tym roku, 28 czerwca o godz. 13.30, nim letnie upały rozkręciły się na dobre, padł kolejny niepokojący rekord wysokiego poboru mocy z sieci energetycznej. Całej Polsce groziły przerwy w dostawach prądu. Główny powód – sztuczna klimatyzacja, nawiewy itd. włączone na pełną moc w milionach pomieszczeń. Zastosowane w tysiącach biurowców wielkie zielone markizy z pnączy walnie odciążyłyby tę klimatyzację. Ale i zwyczajne drzewa i trawniki redukują lokalnie upał nawet o kilkanaście stopni, bo osłonięty asfalt i beton nagrzewa się o wiele wolniej i osiąga znacznie niższą temperaturę.
Zieleń dla miast
Lato to czas niezwykle bujnej wegetacji. Czas roślin. Niektóre gatunki (np. odmiany ozdobnego rdestu) mają kilkanaście metrów przyrostu.