Po dzwonku
Prof. Dylak o tym, jak powinna wyglądać idealna polska szkoła
Katarzyna Zdanowicz: – Jakiej reformy wymaga polska szkoła?
Stanisław Dylak: – Oczekiwałbym reformy gruntownej, ale zgoła innej niż ta, która nas czeka od 1 września. Zmienić musi się podejście nauczycieli do uczniów oraz rządzących do nauczycieli.
Jeśli stawiamy diagnozę, że gimnazjaliści sprawiają problemy, szukajmy rozwiązania w sposobie podejścia nauczycieli do uczniów, a nie w rozwalaniu systemu! To jak zbić termometr, kiedy mamy gorączkę. Wystarczy posłuchać naukowców zajmujących się psychologią młodzieży: wiek gimnazjalny to wiek niepełnej dojrzałości kory przedczołowej. Władzę przejmuje ciało migdałowate odpowiedzialne za prymitywne emocje – pożądanie, gniew, agresję. Zatem struktura poznawcza odpowiedzialna za decyzje, również te moralne, jest niedojrzała. To prawo biologiczne, a nie pedagogiczne czy polityczne. Zawrócenie tych uczniów do grupy młodszych dzieci nie zmieni biologii!
Jest pan współautorem pierwszej podstawy programowej w Polsce po 1989 r. Może stąd pańskie rozczarowanie?
Nigdy nie ukrywałem, że tamta podstawa nie była idealna. Jak zwykle rządzący nie dawali nam czasu, by dopracować szczegóły. Zamknięto nas z kolegami i pracowaliśmy niemal od świtu do nocy, kontaktując się jedynie z praktykami poszczególnych dyscyplin nauczania szkolnego. Ale przynajmniej nie wypuściliśmy z naszych rąk mało spójnego dokumentu. Rozumieliśmy, że podstawa programowa to nie program nauczania. Zgodnie z filozofią przyjętą pod koniec lat 90. powinien być to ogólny dokument mówiący o tym, czego uczyć, w jaki sposób i w jakich warunkach. I to się zgubiło przy okazji ostatniej reformy.
Jakiej podstawy programowej potrzebuje polski uczeń?
Uwzględniającej realia wokół, ale przede wszystkim to, że nie wolno uczyć liniowo o wszystkim, że do pewnych twierdzeń czy przekonań uczeń powinien dojść samodzielnie.