Praca z paragrafu
Rośnie zatrudnienie skazanych. Sprawdzają się w ciężkiej pracy. I oni przynajmniej nie kradną
Sortownia w Komornikach pod Poznaniem pracuje w tzw. cyklu odwróconym. Kiedy klienci Poczty Polskiej śpią, na sortowni mają najwięcej pracy. Kiedy klienci się budzą, sortownia na chwilę zwalnia tempo i czeka, aż zarzucą ją towarem z urzędów pocztowych. I tak dzień w dzień.
Skazani do Komornik przyjeżdżają na trzy tury, żeby łatwiej można było ich upilnować. Pierwsza tura o godz. 17, druga o 18, a ostatnia o 19. Każda tura pracuje osiem godzin z ustawową przerwą na posiłek regeneracyjny, bo w opisie stanowiska wpisano znaczny ubytek kaloryczny. Uzupełniają kalorie bułką, wydawaną około godz. 23. Do 3.30 nad ranem musi im wystarczyć. Początkowo bułkę zapewniał więzienny catering. Ale po protestach skazanych pocztowcy dokonali wizji lokalnej bułek i postanowili serwować własne, od dostawcy zewnętrznego. Jadalna bułka jest ważnym narzędziem resocjalizacyjnym.
Do pracy przyjeżdżają bez konwojenta, pracują pod nadzorem pocztowców. Stroje mają dokładnie takie same jak pozostali pracownicy. Ale i tak łatwo ich odróżnić od pozostałych – po tatuażach. No i na tle innych pracowników wyglądają jak okazy zdrowia. Poczta, pomimo 400 zł podwyżki dla najniżej zarabiających, nie jest pracodawcą pierwszego wyboru. Niedawno swoje centrum logistyczne otworzyło w Komornikach Tesco. W jeden dzień sortownia straciła kilka procent zatrudnionych. – Bez pracy skazanych płynne funkcjonowanie transportu wielkogabarytowego byłoby właściwie niemożliwe – mówi Szymon Sobczyński, odpowiedzialny za ten dział. To zdanie zamyka wszystkie pytania o to, jak mu się pracuje z osadzonymi i co sądzi o pomyśle.
Na potrzeby spotkania z mediami zakład karny wytypował spośród osadzonych trzech ochotników do rozmowy. Ale pocztowcom się pomyliło i wezwali nie tego, co trzeba.