Słownik fałszywego języka
Pseudonaukowe terminy w ustach „obrońców życia”
Język kształtuje rzeczywistość i poglądy. Środowiska prolajferskie dobrze o tym wiedzą. W pierwszych odsłonach sporu o aborcję w użyciu były: cywilizacja śmierci, holocaust nienarodzonych, mordowanie dzieci poczętych; i fałszywa opozycja, że skoro jedna strona jest za życiem, to druga, automatycznie, za zabijaniem. Te narzędzia nadal są w użyciu, ale ich emocjonalny potencjał trochę się wyczerpał. Dlatego „obrońcy życia” wzbogacają dziś swój arsenał pojęciami, które mają brzmieć bardziej medycznie, naukowo, choć z nauką mają niewiele wspólnego.
Aborcja eugeniczna. Według „obrońców życia” pojęcie to dotyczy możliwości przerwania ciąży z przesłanek embriopatologicznych, czyli z powodu ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu. Nazywają to „nieludzką i barbarzyńską” praktyką, która pozwala mordować bezbronne dzieci w łonach matek z powodu podejrzenia choroby. W istocie sformułowanie „aborcja eugeniczna” to zabieg retoryczny, rodzaj moralnego szantażu, który sprowadza się do skojarzenia przerywania ciąży z hitlerowskimi Niemcami, promowaniem czystości rasowej, za pomocą eksterminacji czy sterylizacji mniejszości etnicznych.
– Terminacja ciąży w przypadku stwierdzenia nieuleczalnych wad płodu nie ma nic wspólnego z eugeniką. Eugenika to praktyka mająca na celu ulepszenie istniejących gatunków poprzez stwarzanie warunków ułatwiających reprodukcję jednostkom „wartościowym genetycznie” i powstrzymaniem mniej „wartościowych” od rozrodu – tłumaczy dr Natalia Jakacka z akcji Lekarze Kobietom. – Prędzej zakaz kazirodztwa można by nazwać praktyką eugeniczną, bo potomstwo osobników blisko spokrewnionych może być zagrożone chorobami genetycznymi.