Beata z Warszawy ma 37 lat, 15-letnie doświadczenie w zawodzie, i od czterech lat, odkąd urodziła syna, umowę śmieciówkę. Jako samotna nie załapała się na 500 plus, mimo że są miesiące, kiedy nie zarabia nic.
Jej pokolenie jest pierwszym, w którym macierzyństwo oznacza nieustanną walkę o przetrwanie. Według związków zawodowych na śmieciówkach pracuje w Polsce ponad 3 mln ludzi. Jak wynika z badań, aż połowa kobiet, oficjalnie prowadzących firmy, w rzeczywistości została w to samozatrudnienie wepchnięta przez pracodawców. Prawie 38 proc. z 1,1 mln polskich firm to jednoosobowe działalności prowadzone przez kobiety (dane Instytutu Badań i Analiz OSB). Kiedy taka forma pracy oznacza, że można około jedenastej zasiąść z kawą i laptopem w modnym barze pod domem, rzecz nie wydaje się szczególną tragedią. Ciąża i macierzyństwo wszystko zmieniają. Matki na śmieciówkach, na własnej działalności, rodzą, a potem gubią się w przepisach, przekonane, że coś im się przecież musi należeć od państwa z racji nowej społecznej roli. Zasypują Facebook pytaniami. Rozczarowane, przestraszone.
Jeśli ich macierzyństwo jest samotne, tym gorzej. W Polsce matek samotnych jest jedenaście razy więcej niż samodzielnych ojców. To coraz większy odsetek wśród kobiet, które urodziły. Kiedy pełne rodziny wielodzietne wychodzą z ubóstwa w rekordowym tempie, matki z dziećmi biednieją. Na progu ubóstwa (gdy brakuje na jedzenie i ubranie) balansuje co dziesiąta. Zdecydowanej większości budżet się nie dopina. Te wezmą każdą pracę i na każdych warunkach, bo muszą.
Bez wyjścia
Na umowie cywilnoprawnej wiele zależy od szczęścia. Czyli od tak zwanego dobrego kontaktu z szefem i ułożenia sobie z nim relacji. Wtedy, tak jak 26-letnia B., można ubłagać, żeby szef przedłużył po raz kolejny 3-miesięczną umowę.