Piekło zwierząt
Zwierzęta wciąż są wykorzystywane w eksperymentach naukowych
Poprawę przyniosła sama kontrola NIK: w czasie gdy trwała, instytucje obowiązane do dbania o „dobrostan” tych zwierząt pilnowały przynajmniej dokumentacji. Raport NIK, ogłoszony pół roku temu, przeszedł bez echa. Dopiero 9 listopada zajęła się nim sejmowa komisja edukacji, nauki i młodzieży. Odsłuchano przedstawiciela NIK i pytań nie było. Nie było też przedstawicieli organizacji obrony praw zwierząt. A trzy lata temu, kiedy ustawę uchwalano, spór obrońców zwierząt z doświadczalnikami opisywany był we wszystkich mediach. Teraz jednak część organizacji broniących praw zwierząt nawet nie wie o raporcie. Czemu NIK nie chwali się nim? Może dlatego, że jest napisany tak, by nie wywołać emocji, „na obie nóżki”: doświadczalników i obrońców zwierząt. A kontrola NIK była wyłącznie „papierowa” – oparto się jedynie na oficjalnych sprawozdaniach, nie badano spraw na miejscu.
Odwijanie bawełny
Wnioski z kontroli, jeśli odwinąć je z bawełny, w którą zostały przez NIK zawinięte, są przygnębiające: praktycznie żadne z rozwiązań, które miały się przyczynić do polepszenia losu zwierząt używanych do doświadczeń i umożliwić społeczną kontrolę nad nimi, nie zostały wdrożone.
Jesienią 2014 r., gdy ustawa była uchwalana, wzbudziła ostre kontrowersje. Organizacje obrony praw zwierząt i naukowcy, dla których ważna była ochrona zwierząt doświadczalnych przed cierpieniem, wskazywali, że zamiast polepszać – pogarsza ona sytuację zwierząt, do tej pory chronionych ustawą z 2005 r. o doświadczeniach na zwierzętach. Ustawę przygotował resort nauki, ale pod kierunkiem doświadczalników. Miała dostosować polskie prawo do unijnej dyrektywy, ale doświadczalnicy wylobbowali sobie obniżenie standardów dotychczasowej ochrony – np.