Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Drzewo prawdę ci powie

Coraz więcej chętnych do poszukiwania swoich korzeni

Zajmowanie się poszukiwaniem przodków to zdaniem genealogów, po pierwsze, przygoda bez końca, po drugie, przygoda ryzykowna. Zajmowanie się poszukiwaniem przodków to zdaniem genealogów, po pierwsze, przygoda bez końca, po drugie, przygoda ryzykowna. Smarterpix/PantherMedia
Na każdego z nas znajdzie się teczka z przeszłości dalszej, niż sięga IPN. Na „prawdziwych Polaków”, „przodków z herbami”, „tępicieli żydokomuny” i „bohaterów narodowych” – dobra jest genealogia.
Michał Golubiński, członek zarządu Polskiego Towarzystwa GenealogicznegoTadeusz Późniak/Polityka Michał Golubiński, członek zarządu Polskiego Towarzystwa Genealogicznego

Genealogia, cicha nauka, której nie uczą na żadnej uczelni w Polsce (według definicji – pomocnicza nauka historii), właśnie rozkwita w wielkiej skali i coraz częściej staje się biznesem. Dokumentów do grzebania w korzeniach swoich i cudzych rodzin jest mnóstwo i wciąż odkrywa się kolejne – również takie sprzed kilku wieków. Dla chcących ta wiedza jest za darmo, dostępna od ręki, a przechowują ją archiwa w niemal każdej gminie.

Michał Golubiński, z wykształcenia inżynier geolog o specjalności fundamenty i posadowienie budynków, pierwszy raz przyszedł do archiwum państwowego szukać swoich antenatów, kiedy miał 14 lat. Internet – dzisiaj główne medium genealogów służące i do badań, i do kontaktów w środowisku – wówczas był raczej stertą chaotycznych ciekawostek. Bazowało się więc na rozmowach ze starszymi, dokumentach i legendach rodzinnych, księgach z parafii i urzędów; biblią poszukiwaczy był zaś wydany na początku lat 90. „Poradnik genealoga amatora” prof. Rafała Primke, historyka z Poznania.

Rycerz grunwaldzki

Golubiński, 24 lata, kiedyś prezes, a obecnie członek zarządu Polskiego Towarzystwa Genealogicznego (powstałego w 2006 r.), też prowadzi własną firmę – oferuje ludziom odnalezienie korzeni, drzewa genealogiczne, pokazy multimedialne, mapy miejsc związanych z przodkami, jak i pomoc w dotarciu do dokumentów koniecznych przy zmianie obywatelstwa albo ustaleniu praw spadkowych. Cena badań waha się od kilkuset do kilkunastu tysięcy złotych, a od przyjęcia zlecenia do raportu końcowego może minąć ponad rok. Zdarzają się i chętni, dla których cena nie gra roli – muszą sobie coś wyjaśnić, udowodnić, sprawdzić rodzinne klechdy.

Widać modę, potwierdza Golubiński. Podobna moda była w Polsce przedwojennej, potem zamarła – szlacheckie pochodzenie lub krewni w Ameryce to fakty, które mogły komuś zaszkodzić.

Polityka 51/52.2017 (3141) z dnia 17.12.2017; Temat na Święta; s. 48
Oryginalny tytuł tekstu: "Drzewo prawdę ci powie"
Reklama