Syn, dziesięciolatek, z byle powodu trzaska drzwiami i przestał się uczyć. Matka rozważa spotkanie z terapeutą, ale na razie postanowiła „coś poczytać”. Stoi więc przed regałem „Poradniki. Rodzina i dziecko” w sieciowej księgarni. Czy powinna zacząć od kształtowania motywacji wewnętrznej („Dodaj mu skrzydeł” Joanna Steinke-Kalembka), czy może postawić na wyznaczanie granic („Kiedy pozwolić? Kiedy zabronić?” Robert J. MacKenzie)? Wyjść od treningu „umiejętności wykonawczych – podstawowych nawyków umysłowych potrzebnych, żeby dziecko umiało się zorganizować, utrzymać koncentrację oraz kontrolować impulsy i emocje” („Zdolne, ale roztrzepane” Peg Dawson, Richard Guare)? Ustalić, czy aby nie przegapiła zaburzeń integracji sensorycznej i im przeciwdziałać („Jak wychować sensorycznego bystrzaka” Lindsay Biel, Nancy Peske)? A może należałoby rozpocząć od zlustrowania rysowanych przez syna obrazków („Bazgroły. Poradnik dla rodziców. Jak dzięki rysunkom zrozumieć charakter i uczucia dzieci?” Crotti Evi)? Po 40 minutach przed regałem matka czuje się umysłowo obezwładniona.
Rodzice mają z czego wybierać. Niemal każde wydawnictwo wypuściło na rynek przynajmniej kilka pozycji. Niektóre spychają się nawzajem ze szczytów list bestsellerów. Na około 120 tys. tytułów, sprzedawanych przez Empik, klasyczna już pozycja Adele Faber i Elaine Mazlish „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły” (poświęcona temu, jak pogłębiać kontakt z dzieckiem, stawiając mu granice) zakończyła rok na wysokim 40. miejscu. Od pierwszego polskiego wydania sprzedało się pół miliona egzemplarzy; niewiele książek w historii osiągnęło taki wynik. Ale w kolejce czekają już inne „biblie współczesnego rodzicielstwa”: Duńczyka Jespera Juula (który pisze, że „dzieci nie potrzebują wychowania, ale przyjaznego przewodnictwa”) czy Jean Liedloff „W głębi kontinuum” (która każe pamiętać, że nawet małe dziecko najwięcej uczy się poprzez angażowanie go do ról społecznych).