Gra, w której testament bije testament, jest pełna emocji, bo po profesorze został niemały majątek. Gracze też wysokiej rangi. Z jednej strony wdowa oraz osobiście wicepremier i minister kultury Piotr Gliński. Z drugiej – Beata G., przez ostatnie lata życia nieformalna asystentka prof. Kwiatkowskiego, oraz wymieniony w jednym z testamentów mec. Piotr Andrzejewski, były senator z ramienia PiS.
Marek Kwiatkowski zmarł w sierpniu 2016 r. Był historykiem sztuki i przez 48 lat najpierw kustoszem, a potem dyrektorem muzeum w warszawskich Łazienkach Królewskich. W czasach PRL należał do Stronnictwa Demokratycznego. To on udostępnił 17 sierpnia 1989 r. jeden z pałacyków wchodzących w skład kompleksu muzealnego w Łazienkach na tajne spotkanie lidera Solidarności Lecha Wałęsy, prezesa ZSL Romana Malinowskiego i szefa SD Jerzego Jóźwiaka, kiedy podpisano umowę koalicyjną o powołaniu rządu. Na stanowisku dyrektorskim przetrwał wiele rządów i dopiero w 2008 r. odszedł na emeryturę.
Spór o zbiory
Przez całe życie nie tylko sam tworzył: pisał, malował, ale zbierał też dzieła wybitnych twórców. Lista wartościowych pozycji w spisie majątku, jaki pozostawił profesor, liczy kilkaset pozycji. O nie właśnie toczy się batalia.
Po Marku Kwiatkowskim zostały prawa autorskie do ok. stu książek. Obrazy olejne jego autorstwa – ok. 100 sztuk. Obrazy Jana Lebensteina, Jerzego Nowosielskiego, Henryka Stażewskiego, Henryka Dłużewskiego, Wojciecha Fangora, Marii Jarema i Erny Rosenstein – razem 11 sztuk. Obrazy niepodpisane, ryciny, grafiki, sztychy, rysunki. Dwa fortepiany z XIX w., jedno pianino. Meble z XIX w. Żyrandole z czasów Księstwa Warszawskiego. Dywany, porcelana, lustra. Rzeźby i figury drewniane. Dwa samochody. Medale i odznaczenia. Notatki.