Napęd na błędne koła
Czy 100 lat po wywalczeniu praw wyborczych dla kobiet wciąż jest o co walczyć?
JOANNA CIEŚLA: – W tym roku mija 100 lat, od kiedy Polki wywalczyły prawa wyborcze. Jaki jest bilans tego stulecia?
SYLWIA SPUREK: – Z pewnością przynajmniej kilkadziesiąt z tych lat należy uznać za zmarnowane. Wystarczy spojrzeć na reprezentację kobiet i mężczyzn w Senacie: 13 proc. do 87 proc. W wyborach do Sejmu wprowadzono kwoty płci, co jest ważnym pozytywnym punktem tego bilansu. Dzięki temu posłanek jest 27 proc., ale i tak kobiet w organach władzy przybywa zbyt wolno. Relatywnie najwięcej pozytywnych zmian pojawiło się w prawie pracy. To przede wszystkich skutek antydyskryminacyjnych przepisów wprowadzonych po integracji z UE. Jednocześnie jednak nasz system prawny i społeczeństwo wciąż obciążają kobietę odpowiedzialnością za opiekę nad dziećmi. W sprawie podziału urlopu rodzicielskiego ustawodawca zostawił swobodę decyzji rodzicom, a to był błąd. Bo kobiety nadal zarabiają mniej na tych samych stanowiskach, więc decyzja o tym, kto zajmie się dzieckiem w kolejnych tygodniach urlopu rodzicielskiego, jest oczywista ze względów finansowych. To błędne koło.
Dopóki tak pozostanie, wciąż niektórzy pracodawcy będą pytać mężczyzn: „Dlaczego musisz wcześniej wyjść po dziecko do przedszkola? Nie masz żony?”. Ojcowie się z tym borykają, to wyraźnie wynika z raportu RPO z 2015 r. – dlatego równe traktowanie jest wspólnym interesem i kobiet, i mężczyzn. Gdyby przypisano część urlopu każdemu z rodziców, tak by przepadał w razie niewykorzystania, nikt by się nie dziwił, że mężczyzna zajmuje się dzieckiem. Zdumiewa mnie, że tradycyjny podział ról, narzucający kobiecie zadania opiekuńcze, ciągle jest podtrzymywany w różnych innych regulacjach. Ojciec może skorzystać z urlopu rodzicielskiego wyłącznie wtedy, kiedy matka ich dziecka urodziła je, gdy była zatrudniona.