Od 5 czerwca trwają protesty przeciwko tzw. ustawie 2.0, pierwszej od 12 lat reformie szkolnictwa wyższego w Polsce, która zdaniem studentów i akademików doprowadzi do marginalizacji ośrodków regionalnych i ograniczy autonomię uczelni. Projekt reformy nauki i szkolnictwa wyższego został przygotowany przez ministra i wicepremiera Jarosława Gowina. Resort nauki chce, by weszła w życie 1 października 2018 r., co by oznaczało, że w ciągu zaledwie trzech miesięcy polskie uczelnie przeszłyby prawdziwą rewolucję.
Co zakłada ustawa o reformie szkolnictwa wyższego
Ustawa zakłada między innymi, że nadawać stopnie naukowe i prowadzić studia o profilu ogólnoakademickim będą mogły tylko te uczelnie, które uzyskają najwyższe oceny od ministerialnej komisji. Uderzy to w mniejsze ośrodki, z których odpłyną kadra i studenci, co tylko wzmocni ich marginalizację i uniemożliwi uzyskanie lepszej oceny. Nie tracąc nazwy, mniejsze środki stracą de facto możliwość nadawania tytułów naukowych (wskazuje na to Biuro Analiz Sejmowych). Przed „destabilizacją finansów małych i średnich uczelni akademickich” przestrzega też Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej.
Czytaj także: Uniwersytet nie jest firmą – apelują protestujący na UW studenci i akademicy
Jarosław Gowin uważa, że „uczelnie mają skłonność do zamykania się w wieżach z kości słoniowej”. Dlatego chce znacznie ograniczyć rolę senatu, czyli organu, za pośrednictwem którego pracownicy uczelni i sami studenci mogli wpływać na politykę danej placówki.