Społeczeństwo

Strajk według policjantów. Czego się domagają?

Fatalne warunki płacowe powodują, że coraz więcej funkcjonariuszy odchodzi ze służby. Fatalne warunki płacowe powodują, że coraz więcej funkcjonariuszy odchodzi ze służby. Jakub Włodek / Agencja Gazeta
Od wtorku 10 lipca policja w całym kraju zaczyna swój protest. Na początek pouczenia zamiast mandatów.

Akcję protestacyjną firmuje policyjny związek zawodowy (NSZZP), od kilku miesięcy bezskutecznie negocjujący z ministrem spraw wewnętrznych m.in. kwestię podwyżek dla funkcjonariuszy. Policjanci domagają się wzrostu płac o 600 zł dla każdego, corocznej waloryzacji, pełnopłatnych zwolnień chorobowych (do 30 dni) oraz cofnięcia policyjnej reformy emerytalnej wprowadzonej w 2013 r. Teraz mogą przechodzić na emerytury po przepracowaniu 25 lat i osiągnięciu wieku 55 lat. Przed 2013 r., aby nabyć uprawnienia emerytalne, wystarczyło zaliczyć 15 lat stażu.

Policjanci chcą równego traktowania

Czym się różni balkon od policjanta? Balkon jest w stanie utrzymać pięcioosobową rodzinę. Takie żarty opowiadają sobie policjanci, ale to śmiech przez łzy. Według działaczy NSZZP fatalne warunki płacowe powodują, że coraz więcej funkcjonariuszy odchodzi ze służby, a nowi wcale się nie garną, skoro na wstępie mają zarabiać mniej niż kasjerki w sieci Biedronka. Policjantów rozsierdziły wysokie podwyżki dla zatrudnionych w Służbie Ochrony Państwa (dawne Biuro Ochrony Rządu). Uznali, że nie może być podziału na lepszych i gorszych. Chcą równego traktowania.

Joachim Brudziński, szef MSWiA, obiecuje, że w ramach modernizacji policji popłynie rzeka pieniędzy, a wtedy płace wzrosną średnio o 800 zł w stosunku do 2015 r. Ale związkowcy nie ufają tym zapewnieniom. Chcą nie uśrednionych podwyżek, ale dla każdego tyle samo, i nie za jakiś nieokreślony czas, ale tu i teraz. Przeprowadzili ankietę wśród policjantów i 99 proc. z ok. 30 tys. opowiedziało się za protestem.

Czytaj także: Co jest nie tak z polską policją?

Policyjne formy protestu: pouczenia zamiast mandatów

Policjantom, podobnie jak innym służbom mundurowym, nie wolno strajkować, ale w walce o swoje prawa mogą stosować inne formy: strajk włoski, oflagowanie komend i radiowozów, manifestacje uliczne. Od 10 lipca będą wykazywać nieposłuszeństwo wobec swojego ministra i komendanta głównego, nie wystawiając mandatów karnych za drobne przewinienia. Zamiast tego będą pouczać, do czego zawsze mieli uprawnienia, ale rzadko z nich korzystali, bo przełożeni naciskali, aby karać ostro.

Zapowiadają, że za poważne przypadki naruszeń porządku lub przepisów ruchu drogowego nadal będą stosować mandaty (a za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o 50 km na godzinę nie tylko mandat, ale i pozbawienie prawa jazdy na trzy miesiące), ale wszystkie drobniejsze przewiny ujdą sprawcom na sucho. Policjanci z mazowieckiej drogówki już od ok. miesiąca częściej sięgają po pouczenia niż mandaty, teraz dołączą do nich pozostałe garnizony.

Czytaj także: Dlaczego policjantom spieszno do emerytury?

Do policjantów mogą dołączyć strażacy

Protest policjantów nie ma podłoża politycznego, a jedynie ekonomiczne. W gruncie rzeczy to efekt rozdawnictwa wpisanego od początku rządów PiS w strategię zdobywania poparcia społecznego. Policjanci mówią, że skoro w budżecie są pieniądze na 500+, to dlaczego ma ich brakować na podwyżki dla nich. Skoro cofnięto zusowską reformę emerytalną, to policja dla siebie też domaga się powrotu do starych zasad.

Wiele wskazuje na to, że niebawem do protestu policjantów dołączą strażacy z PSP, bo zarabiają jeszcze mniej. Policjanci i strażacy we wspólnej walce to już prawdziwy pożar. Szef resortu, aby go ugasić, będzie musiał się nieźle nagimnastykować. Prawdopodobnie zabraknie mu czasu, aby jak dotąd jeździć sobie po kraju i uroczyście przecinać wstęgi w nowych policyjnych posterunkach.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną