Na początek szokująca liczba: 9 mln kobiet w Unii Europejskiej zostało zgwałconych po ukończeniu 15. roku życia – wynika z badań Agencji Praw Podstawowych. Równie niepokoi, że tylko niewielkie grono europejskich państw traktuje to przestępstwo poważnie.
W sondażu przeprowadzonym przez Komisję Europejską dwa lata temu prawie jedna trzecia respondentów zgodziła się, że seks bez zgody może być uzasadniony w pewnych okolicznościach: kiedy kobieta jest pod wpływem alkoholu lub narkotyków, wraca z mężczyzną do jego mieszkania lub zaprasza go do swojego, nosi odsłaniające ubrania, nie mówiąc wyraźnie „nie”, siłą nie próbuje się bronić przed seksem. Tego samego zdania jest ponad 30 proc. Polaków.
Przy okazji akcji #MeToo, która ujawniła (głównie mężczyznom) skalę przemocy seksualnej, jakiej kobiety doświadczają każdego dnia, powróciła debata na temat „zgody na seks”. W unijnym prawodawstwie definicja gwałtu jako seksu bez udzielonej świadomie i dobrowolnie zgody nie jest niczym nowym. Wprowadziła ją Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (tzw. Konwencja stambulska) z maja 2011 r. Konwencja wymaga od sygnatariuszy włączenia do krajowych kodeksów przepisów określających gwałt właśnie w ten sposób. Ratyfikowało ją na razie 20 krajów, ale większość z nich do tej rekomendacji się nie dostosowała. Polska także.