Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Końska maść na duszę

Konie uczą, jak być lepszym szefem

Na Czarodziejską Górę przyjeżdża pokolenie menedżerów, którzy dźwigali Polskę w latach transformacji; wielu dało z siebie wszystko, jak konie w Mniszkowie. Na Czarodziejską Górę przyjeżdża pokolenie menedżerów, którzy dźwigali Polskę w latach transformacji; wielu dało z siebie wszystko, jak konie w Mniszkowie. Philip Bais/Fundacja Czarodziejska Góra / Arch. pryw.
Na Czarodziejskiej Górze konie uczą menedżerów, jak być bardziej ludzkim.
Robert Kaźmierski w terenie z turystami. W tle Czarodziejska Góra.Philip Bais/Fundacja Czarodziejska Góra/Arch. pryw. Robert Kaźmierski w terenie z turystami. W tle Czarodziejska Góra.

Ostatnia próba ujarzmienia Saszki w jego poprzednim wielkoświatowym życiu, w sportowej stajni pod Wrocławiem, to była dmuchana lala. Saszka jeszcze nazywał się Jumbo, takie imię widniało w doskonałym rodowodzie konia za kilkadziesiąt tysięcy u arabskiego właściciela. Lalę dla Jumbo wieszano więc nad boksem i opuszczano w dół, żeby przyzwyczajał się, że ma nad sobą człowieka. Jumbo, jak zawsze, rwał się, walił kopytami. Uderzał łbem w ściany. Nie było szans, by na nim jeździć; nawet pięć osób nie dawało rady go utrzymać. Gdy niebawem, mimo ogromnych starań trenera i końskiej dawki środków uspokajających, Jumbo stratował kowala, jego los się przesądził: rzeźnia.

Uznano, że jest wariatem. Ale żyje, bo znalazł się ktoś, kto dał mu ostatnią szansę. Też wariat, w pewnym sensie. Robert Kaźmierski miał już doświadczenie z wyprowadzaniem zwichrowanych koni na prostą. Dziś w Mniszkowie, w stajni Czarodziejska Góra, podleczony Saszka uczy menedżerów, konsultantów, dyrektorów największych firm, jak być lepszym szefem. Pozwolił się ujeździć, daje się wyprowadzać na tor przeszkód. Może wróci do sportu.

Każdy z nas ma w sobie jakiegoś Saszkę. Coś, z czym trzeba umiejętnie się obchodzić, żeby nie odpaliło – mówi Marcin Guzik, prezes firmy konsultingowej TenStep Polska, której konsultanci pracowali z końmi w Mniszkowie. – Kłopoty, jakie spotykają firmy, są zwykle konsekwencją kłopotów ich menedżerów. Tych wewnętrznych Saszków, z którymi sobie nie radzą.

1.

Podobnie jak każdy ma swojego Saszkę, każdy ma swój Mount Everest. Ta góra w opowieści o karkonoskich koniach nie występuje przypadkiem. Robert Kaźmierski, który założył to miejsce, przez lata kierował wyprawami alpinistycznymi; zdobywał ośmiotysięczniki, ratował z opresji kolegów – alpinistów i himalaistów.

Polityka 51/52.2018 (3191) z dnia 18.12.2018; Społeczeństwo; s. 46
Oryginalny tytuł tekstu: "Końska maść na duszę"
Reklama