Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Mazowszanki

O prawdziwych melodramatach w Mazowszu

Podobały się na Wschodzie i Zachodzie. Podobały się na Wschodzie i Zachodzie. Anna Musiałówna / Polityka
Paniom z Mazowsza melodramat „Zimna wojna” przypomniał tamte gorące lata.

Maria Jopek, wdowa po chórzyście Stanisławie, po seansie „Zimnej wojny” dostała od wspomnień – jak mówi – migotania przedsionków. Skąd – zachodziła w głowę – reżyser wiedział o papierosie palonym wspólnie przez małżeństwo Sygietyńskich, od których Mazowsze się zaczęło.

Czarno-biały nastrój „Zimnej wojny” zahipnotyzował cały świat. Skoro płakały nawet Amerykanki, którym zapewne jest obojętna Polska lat 50., cóż dopiero mówić o tamtych dziewczynach. Ocierały łzy na napisach końcowych starodawną chusteczką. – Toż to taniec nostalgii – streszczały sobie fabułę telefonicznie. Z racji kolan zwyrodniałych od tańca rzadko spotykają się vis-à-vis przy herbatkach. W miłości między kompozytorem Wiktorem a solistką Zulą o głosie jak dzwon, których komunizm co chwila rozłącza, odnajdywały własne, choć niedosłowne, historie.

Każdego maja do dawnego sanatorium Towarzystwa dla Nerwowo i Psychicznie Zmęczonych w Karolinie, zajętego po wojnie przez Zespół Pieśni i Tańca Mazowsze, wracają tamte celebrytki sprzed lat. Serdecznie podejmują je dzisiejsi tańczący, a one rewanżują się opowieściami o melodramatach. Posłuchajmy.

Towarzyszki tancerki

Filmowa solówka „Dwa serduszka” należała do Bogusi Sysik i Haliny Ossowskiej, zwanej Lalą, wówczas zwracających się do siebie per koleżanko. Nie powiedzą, przez Joasię Kulig wykonane ładnie, choć nowocześnie. Ludowa solistka ich młodości musiała świergotać wyżej i prościutko, jak pasterka mająca 15 lat. Może scenarzyści ciut przesadzili z tragiczną miłością, bo obie od pół wieku w szczęśliwym pożyciu z tancerzami – partnerami z mazowszańskiego parkietu.

Halina Osowska-Borys „Lala”Anna Musiałówna/PolitykaHalina Osowska-Borys „Lala”

Lala śpiewała „Serduszka” do siódmego miesiąca, dyrektor Mira Sygietyńska nie pozwoliła jej wcześniej zejść ze sceny, bo nie cierpiała stanów brzemiennych.

Polityka 16.2019 (3207) z dnia 16.04.2019; Społeczeństwo; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Mazowszanki"
Reklama